O wypuszczaniu lub zabijaniu ryb

ryby, metody, sprzęt, recenzje, wydarzenia...
Artur Dac
Ponad 25 postów! Ale gaduła :-)
Posty: 31
Rejestracja: 25 wrz 2002, 11:10

O wypuszczaniu lub zabijaniu ryb

Postautor: Artur Dac » 05 sty 2003, 03:09

Niejako obok wątku o okresie ochronnym dla pstrąga i tekście Pawła Oglęckiego o keltach ....to sam nie wiem.
No bo wedkarstwo to jednak killerstwo bylo nie bylo, bo jesli nie to po kiego grzyba te biedne ryby lowic? Dla mnie "zabawa" w przechytrzenie ryby i jej wypuszczenie jest chora.Dla mnie wedkarstwo jest atawizmem, ktore trzeba ksztaltowac. Jendak udawanie, ze rybom ABSOLTNIE nic sie dzieje po zlowieniu i wypuszczeniu jest gadaniem chuje-muje. Problem polega na tym , ze wypatroszyc rybe to tak naprawde kazdy potrafi, bo kazdy jakos to moze zrobic i robi co roku przy Wigilli. Kiedy jednak zdarzy sie koniecznosc wypatroszenia chocby malego zajaczka to zaczynaja sie problemy. No bo to ssak i tak przenikliwie piszczy gdy sie go zabija ( wiem bo bylem swiadkiem- i nawet to udoskonalilem-sorry wrazliwcy). Chcialbym by kazdy wychodzac nad wode z wedka liczyl sie z krwia i cierpieniem. Takie naprawde jest wedkarstwo i to od chwili zmontowania zestawu- lowimy ryby, czyli wyciagamy je z naturalnego srodowiska.

Zdjecia sa jakie sa, osobisccie kelta bym nie zabral CHYBA ,ZE BYLBY TAK ZAPIETY ZE SZKODA GADAC O PRZEZYCIU.
Ale mieso i tak jest marne i niewiele warte.
Za to polecam wszelkie mozliwe potrawy z surowego SREBRNIAKA.
Wiec jak z tymi zdjeciami?
Pokazywac rzeczywistosc , czy mamic teoria?
Artykul byl przeciwko lowieniu keltow i taka byla ilustracja. Chyba zadzialala ? Wlasnie przez ten obraz totalnej detki a nie ryby byc moze kilku kolegow inaczej spojrzalo na sprawe.
Co do trofeow w ogolnosci to mysle, ze zdjecie i tak lepsze od truchla nad kominkiem, ale sa gusta i gusciki...
Ja osobiscie zaczalem robic w domu piwo i zapewniam ewentualnych kiperow, ze jest lepsze od kupnego.
Pozdrawiam Artur Dac
Pozdrawiam Artur
Łukasz Kozub
Ponad 10 postów! Toż to stały bywalec:-)
Posty: 11
Rejestracja: 03 sty 2003, 17:59

Postautor: Łukasz Kozub » 05 sty 2003, 09:51

Jeśli chodzi o wypuszczanie łowionych ryb to mam nieco odmienne zdanie. Oczywiscie po złowieniu ryba ma na pewno osłabioną odporność i jest bardziej narażona na choroby, ale to wcale nie przekreśla jej szans na przeżycie. Sam wypuszczam prawie wszystki złowione ryby (poza skarlałymi płotkami dla kota). Na przykład od wielu lat prawie codziennie latem muchuję w małym kanałku nieopodal mojej działki. Moją zdobyczą śa jelce, których jest tam obfitość. Wszystkie rybki wypuszczam, a ponieważ "przerzuciłem" ich już na pewno pare tysiecy (powiedzmy 5 lat razy 60 dni w roku razy pięć jelczyków) to czest zdaż mi się łowić powtórnie te same rybki (mają ślady haczyka na pyszczku) i są one w dobrej kondycji. Tak samo mój sąsiad ma niewielki staw z karpiami, karasiami i linami, gdzie wędkuje dla relaksu po pracy. Ryb nie zabiera za bardzo jest z nimi związany (5 największych lustrzeni ma nawet imiona) i nigdy nie zdażyło się by złowiona przez niego i wypuszczona ryba padła (sąsiad zakochany w stawie codziennie robi "inspekcję inwentarza"), a zdarzyło się, że niektóre odpłynęły z hakiem w pysku. W innych krajach zasada "złów i wypuść" jest także bardzo rozpowszechniona, szczególnie jeśli chodzi o łowiska ryb łososiowatych. Istnieją specjalnie wydzielone odcinki rzek, z których nie można zabierać ryb lub sprzedaje się specjalne dużo tańsze licencje uprawniające tylko do "łowienia i wypuszczania". Oczywiscie w parze z tym idzie obowiązek stosowania haków bezzadziorowych. Myślę, że w Polsce także możnaby wydzielić takie łowiska. Na przykład San poniżej zapory w Zwierzyniu, gzie jest bardzo duża presja, a wartoby po niedawnej katastrofie oddciążyć ten odcinek.
Awatar użytkownika
Tomasz Marcinkiewicz
+50 postów! Jeśli łowi tyle, co gada...
Posty: 59
Rejestracja: 30 sie 2002, 21:10

Postautor: Tomasz Marcinkiewicz » 05 sty 2003, 20:24

Artur nie możesz mówić, że "wędkarstwo to jednak kilerstwo" i przyrównywać je w jakiś tam sposób do łowiectwa.
Łowiąc ryby to ty decydujesz czy tę rybę zabijesz czy zwrócisz jej wolność. Ale jest to już po tym jak ją przechytrzyłeś i "upolowałeś"
Polując na ssaka... No niestety, gdy chcesz go przechytrzyć i sprawdzić się czy jestś w stanie go upolować musisz go zabić.

Artur Dac napisał:
Chcialbym by kazdy wychodzac nad wode z wedka liczyl sie z krwia i cierpieniem. Takie naprawde jest wedkarstwo i to od chwili zmontowania zestawu- lowimy ryby, czyli wyciagamy je z naturalnego srodowiska.

Ok. może tak być, ale przecież możemy to zmniejszyć do minimum. Choćby używając haczyków bezzadziorowych. Gdy wędkujesz na takie haczyki to gro złapanych ryb nawet nie musisz brać w ręce i wyciągać z wody by je uwolnić. Czy też używać rozsądnych grubości żyłek by złapaną rybę wyholować w miarę szybko i nie męczyć jej niepotrzebnie. A co najważniejsze to chyba trzeba mieć szacunek do ryb

Artur Dac napisał:
Wiec jak z tymi zdjeciami?
Pokazywac rzeczywistosc , czy mamic teoria?



Tu nie ma co pokazywać. Każdy czytający wie lub jest sobie w stanie wyobrazić jak ta rzeczywistość wygląda. Więc, po co tej choćby mniejszości z czytających, którzy są bardziej wrażliwi tworzyć jakiś dyskomfort.


A co do piwka to mógłbyś jakiś antałek podesłać:):):)

Pozdrawiam
TM <")))))><
Fario
+50 postów! Jeśli łowi tyle, co gada...
Posty: 85
Rejestracja: 21 paź 2002, 14:28

Postautor: Fario » 06 sty 2003, 04:14

Tomasz Marcinkiewicz pisze:Polując na ssaka... No niestety, gdy chcesz go przechytrzyć i sprawdzić się czy jestś w stanie go upolować musisz go zabić.

I tu się Tomku mylisz. Często konieczne są "polowania" mające na celu chwilowe przytrzymanie zwierzęcia np. w celu założenia mu nadajnika. Tak jest w przypadku jaguarów. Myśliwi płacą dużą kasę za możliwość strzału do jaguara. A że strzelają strzykawką ze środkiem nasennym? No cóż, naukowcy i tak by do nich strzelali, a tak - raz, że mają zwierzę do badań, dwa, że to są raczej dobrzy myśliwi i trafiają celnie, a nie tylko ranią drapieżnika, i trzy, że myśliwi mają trofeum, w postaci zdjęcia...

Pozdr :-)

Paweł
Artur Dac
Ponad 25 postów! Ale gaduła :-)
Posty: 31
Rejestracja: 25 wrz 2002, 11:10

Postautor: Artur Dac » 06 sty 2003, 11:08

Dla zakonczenia iwyjasnienia :

nie bylo moim celem wywolanie kolejnej dyskusji na temat wedkarstwo kontra myslistwo bo to juz przerabiano na innych forach i choc Tomek ma duzo racji to mozna by dalej prowadzic dyskusje w tym duchu i wytaczac nowe argumenty.
Chcialem tylko jasno ( choc nie wyszlo) przedstawic swoj poglad, ze lowienie ryb wiaze sie nierozerwalnie z zadawaniem rybom cierpienia bez wzgledu na to czy stosujemy zasady C&R czy nie.
Uwazam, ze stosowanie C&R w zaden sposob nie moze nam zaslaniac ani usprawiedliwiac tego faktu.
Tym samym np. "przerzucenie" setki niewymiarowych ryb dla wlasnej satysfakcji i/lub cwiczenia refleksu jest dla mnie delikatnie mowiac bez sensu. Dla mnie idea C&R bez swiadomosci tego, ze mimo wszystko ryby cierpia jest niepelna. I dlatego nie zobaczycie mnie nad woda swiadomie lowiacego w miejscach gdzie jest male prawdopodobienstwo na solidna rybe. Nie bede lowil na sile jezeli czuje , ze danego dnia zamiast pstragow na ktore przyjechalem moge liczyc tylko na ukleje i jelce. Siade sobie na kamieniu, otworze wlasne piwko rozejrze sie po krajobrazie i za Tomkiem ( moze sie tam zjawi) zeby go tym moim piwkiem poczestowac.
Tak wlasnie rozumiem wedkarstwo.

Pozdrawiam Artur.
Pozdrawiam Artur
Gość

Postautor: Gość » 07 sty 2003, 14:14

Łukasz Kozub pisze:"przerzuciłem" ich już na pewno pare tysiecy (powiedzmy 5 lat razy 60 dni w roku razy pięć jelczyków)


to rzeczywiście wysoka wrażliwość ekologiczna........
Paradne :-(
Łukasz Kozub
Ponad 10 postów! Toż to stały bywalec:-)
Posty: 11
Rejestracja: 03 sty 2003, 17:59

Postautor: Łukasz Kozub » 07 sty 2003, 19:28

Oczywiscie bedę się bronił. Mój problem polega na tym, że mam naprawdę mało okazji by polować z muchówką, a na wieksze ryby szczególnie. Gdybym tylko miał taką możliwość dałbym jelcom spokój, ale jeśl w ogóle mam mieć kontakt z muchówką to nie mam innego wyjścia. W tym roku zacząłem już chodziś 3 kilometry w dół mojej strugi tylko dlatego, że jest tam szansa na złowienie jazia czy klenia i specjalnie nastawiałem się na te ryby co powoduje, że rzadko kiedy coś łowiłem. Tyle mam na swoje usprawiedliwienie i przynajmniej wyrażam swoje poglądy podpisując je imieniem i nazwiskiem.
Marek_k84

Postautor: Marek_k84 » 08 sty 2003, 08:45

1. imię i nazwisko mi wcięło. Sorry. I'am Marek Kaczmarczyk...
2. to dalej nie jest argument... "Przerzucanie" dla wprawy jest dla mnie wyjątkowo nieciekawą formą wędkarstwa...
Paweł Ziętecki
+50 postów! Jeśli łowi tyle, co gada...
Posty: 73
Rejestracja: 23 lis 2002, 21:41

Postautor: Paweł Ziętecki » 08 sty 2003, 09:23

Łukasz , po prostu , łowi jelce i je wypuszcza. Nie dla wprawy tylko dla tego , ze lubi łowic na muche. Tak jak inni łowią lipienie i je wypuszczają. W ten sposób zrozumiałem to co napisał.
Paweł
Marek Kowalski
Ponad 10 postów! Toż to stały bywalec:-)
Posty: 20
Rejestracja: 22 paź 2002, 12:42

Postautor: Marek Kowalski » 08 sty 2003, 10:01

Marek_k84 pisze:Przerzucanie" dla wprawy jest dla mnie wyjątkowo nieciekawą formą wędkarstwa...

Otoz to! Z ust mi to wyjales. A znam takich, ktorzy "przerzucaja" w okresie ochronnym i uwazaja, ze to w porzadku, bo przeciez wypuszczaja.
Marek Kowalski

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 9 gości