Dlaczego brakuje lipienia w Dunajcu ??

ryby, metody, sprzęt, recenzje, wydarzenia...
MarekC
Ponad 25 postów! Ale gaduła :-)
Posty: 39
Rejestracja: 19 mar 2004, 16:28

Dlaczego brakuje lipienia w Dunajcu ??

Postautor: MarekC » 23 mar 2004, 07:51

Pozdrawiam
MarekC :-)
Awatar użytkownika
Robert Pastryk
+100 postów! Forumowy Weteran!
Posty: 108
Rejestracja: 14 sie 2002, 15:19

Postautor: Robert Pastryk » 25 mar 2004, 06:46

Rozumiem, że naukowcy z PZW poszukują przyczyn nagłego zniknięcia lipienia z Dunajca. To cieszy. Myślę jednak, że warto zapytać słowackich kolegów. Raptem kilkadziesiąt kilometrów na południe płynie Wag. Na tymże Wagu jest zbiornik w Liptowskim Mikulaszu. Ze zbiornika czasem woda idzie "wszystkimi rurami" a czasem ledwo ciurka. Wydaje się jednak, że słowackim lipieniom to tak bardzo nie przeszkadza...
Faktem jest, że te wahania nie są - chyba - tak częste, jak na Dunajcu. Choć trudno mi ocenić, bo przecież nie bywałem tam tak często jak na Dunajcu.
Tak czy siak, warto chyba zapytać innych, z bagażem doświadczeń. Ciekawe czy Słowacy zauważyli związek (i jak silna jest ta korelacja) pomiędzy wahaniami poziomu wody a populacją lipienia.
Obawiam się jednak, że to my, wędkarze, przyczyniliśmy się walnie do zagłady lipienia w Dunajcu.
Robert
Jerzy Kowalski
+50 postów! Jeśli łowi tyle, co gada...
Posty: 55
Rejestracja: 29 paź 2002, 11:05

Postautor: Jerzy Kowalski » 25 mar 2004, 17:38

Jestem zdania, że wędkarze "dużo mogą zrobić" dla skutecznego usunięcia ryb z wody swoim skutecznym, selektywnym odłowem i np. deptaniem po tarliskach (chociaż to drugie w dużej rzece to ??? - większość skutecznego tarła ma miejsce w dopływach o stabilnej termice i przepływach oraz małym zamuleniu żwiru. Tam też najlepiej wzrasta narybek - stąd zasadność prowadzenia, opartej na obserwacji natury metody nazywanej "wrocławską").
Innym problemem, który jest moim "konikiem" to nieumiejętne i niestaranne uwalnianie ryb niewymiarowych, masowo łowionych w wodach pstrągowych, co też zmniejsza przeżywalność ryb do dorosłości. Warto uderzyć się we własne piersi zanim zacznie się walić w cudze.

Jednak nieodparcie ciśnie się na usta pytanie "A w jaki sposób została dostosowana do znanych, niekorzystnych warunków technika zarybiania wody?". Czy mimo tego, że wiedziano o pozostawaniu wylęgu i młodego narybku "na błocie" wprowadzano ten materiał zarybienowy do głównego koryta, bo jest do niego łatwy dostęp? A może chodziło o wykonanie "planu zarybieniowego" i zapłacenie za wylęg i narybek, bo przecież efektów zarybień nie mierzy się. Wystarczy zapewnić realizację nakładów aby "zatkać gębę" krzykaczom. Dopiero kiedy nastąpiła katastrofa to podniosło się larum i próby uzasadnienia lub znalezienia wymówek. Po to człowiek ma rozum, żeby sie nim posługiwać i żeby unikać niepowodzeń. A tu ciągle "Mądry polak po szkodzie".

Co o tym myślicie?

Pozdrawiam

Jerzy Kowalski
tomekz
+50 postów! Jeśli łowi tyle, co gada...
Posty: 92
Rejestracja: 05 paź 2002, 12:54

Postautor: tomekz » 25 mar 2004, 19:00

Niestety myślę że "Polak przed szkodą i po szkodzie głupi".
Jacek Płachecki
Ponad 25 postów! Ale gaduła :-)
Posty: 48
Rejestracja: 25 wrz 2002, 19:27

Postautor: Jacek Płachecki » 25 mar 2004, 21:26

Panowie. Łowiłem lipienie jesienią 2002 roku na dolnym Dunajcu.Było ich jeszcze bardzo dużo. Sądzę, że inni koledzy mogą to potwierdzić.Nad wodą byłem w każdy weekend.Potem nastąpił 15 listopada, gdzie lipienia łowić nie wolno.Jest to już czas ,gdzie ryby w Dunajcu mają szanse podrosnąć i chyba dobry czas na wpuszczenie młodego rocznika.Oczywiście ,1 czerwca 2003 roku wszyscy rzucili się na Sromowce.Kiedy dotarłem o 9 rano nad wodę, ciężko było już kija zamoczyć.Owszem połowiono . Komplety dorodnych lipieni wyjeżdżały z wody.Takich pod trzydzieści i ponad nie można było uświadczyć.W następne weekendy w Sromowcach można było zauważyć zerową presję.Wędkarze szybko zorientowali się o braku lipienia w wodzie.Coś dziwnego się stało. Jakby wybuch bomby neutronowej.Woda nie żyła.Potem prawdopodobnie dorybiono małym pstrągiem, stąd wieszały się jak głupie przez kolejne miesiące.Cała presja wędkarska przeniosła się na odcinki górnego Dunajca.Niestety tam lipienie zostały bardzo przetrzebione.
Nie chce mi się wierzyć , aby huśtanie wodą w Dunajcu , miało aż taki fatalny wpływ na rybostan.W poprzednich latach , nieraz płynęła bardzo duża i długo, woda o konsystencji kawy z mlekiem i jakoś wszystko wracało do normy.
Doszukiwałbym się raczej jakiegoś skażenia bekteriologicznego.
Artur

Postautor: Artur » 26 mar 2004, 07:52

Właśnie wczoraj rozmawiałem z młodym naukowcem hydrobiologiem i poruszyłem temat gwaltownych obsunięć populacyjnych wśród ryb, wędkarze łowią ryby wszystko wydaje się być w porządku, aż przychodzi pewna wiosna i okazuje się, że ryb nie ma. On to wytłumaczył w prosty sposób, wędkarze czy też rybacy nie są w stanie zobaczyć kiedy populacja ulega załamaniu. Kiedy populacja jest dosyć silna dokonuje się intensywnych połowów, wszyscy są zadowoleni koszyki pełne, w związku z udanymi połowami pojawia się więcej wędkarzy i znowu każdy jest zadowolony i koszyki pełne, trwa ogólna sielanka i pełne samozadowolenie z udanych połowów, wędkarze nie wiedzą tylko jednego, że pomimo rosnących polowów populacja ryb jest już totalnie załamana. Struktura stada ulegla takiemu rozbiciu, że katastrofa jest nieunikniona. Człowiek gołym okiem nie jest w stanie stwierdzić kiedy populacja zbliży się do tego punktu kiedy należy powiedzieć stop odłowom, nie ma innego wyjścia jak utrzymywać wielkość stada z dala od punktu krytycznego. Ta zasada dotyczy zarówno lipieni w Dunajcu jak i dorszy w Bałtyku.
Pozrawiam Artur Wysocki
Jerzy Kowalski
+50 postów! Jeśli łowi tyle, co gada...
Posty: 55
Rejestracja: 29 paź 2002, 11:05

Postautor: Jerzy Kowalski » 26 mar 2004, 08:06

Arturze,

Dziękuję Ci za przybliżenie tego zagadnienia jako stanowiącego pewne uzupełnienie czy praktyczne wyjaśnienie tego, co napisałem w "Pochwale róznorodności" - uważny czytelnik mógł to wydedukować z rozważań na temat odtwarzania się populacji.
Pozostaje do wyjaśnienia inny problem. Problem uzupełniania stada lipieni zarybieniami. W końcu co roku są wypuszczane do środowiska tysiące sztuk materiału zarybieniowego. Między innymi dlatego, że tarło naturalne ma nieznaną, przecenianą, iluzoryczną skuteczność. To, co można wytłumaczyć załamaniem się zdolności populacji do odtwarzania nie da się tak łatwo wytłumaczyć brakiem ryb w wodzie mimo intensywnych zarybień. Poza efektem biologicznym i wpływem na wyniki wędkarskie to także efekt ekonomiczny. W końcu wykonywanie "planu zarybienia" polega na wydawaniu naszych wspólnych pieniędzy. Coś kiepsko się rządzimy naszymi środkami i kiepsko dbamy o użyczone nam publiczne wody.
A może wymyślone 200 lat temu metody gospodarcze przestały być aktualne? Może trzeba zwrócić się ku metodom wymyślonym 30-20-10 lat temu, co proponuję w moich artykułach?

To kolejne pytania warte rozważenia.

Serdecznie pozdrawiam

Jurek
MarekC
Ponad 25 postów! Ale gaduła :-)
Posty: 39
Rejestracja: 19 mar 2004, 16:28

Postautor: MarekC » 26 mar 2004, 10:42

Robert Pastryk pisze:Obawiam się jednak, że to my, wędkarze, przyczyniliśmy się walnie do zagłady lipienia w Dunajcu.
Robert


To również ważny czynnik, ale moim zdaniem nie nalezy go rozpatrywac tylko w znaczeniu zabierania złowionych ryb. Ileż to razy Marek Kot opowiadał mi o muszkarzach stojących we wodzie w marcu, kwietniu i punktujących lipki po to tylko by pokazać kumplowi i ciepnąc rybą we wodę ?? depczących miejsca potencjalnych tarlisk.
Ja sam usłyszałem obelgi pod moim adresem gdy wędrując w dół Czarnego Dunajca z jednym lipieniem w siatce, zwróciłem uwagę 2 podpitym muszkarzom, że ryb nie uwalnia się rzucając nimi kilka metrów od siebie w wodę.
czynnik wedkarski rozszerzyłbym też o używanie zbyt delikatnego sprzętu do połowu lipieni. Hol wtedy trwa długo, ryba dostaje zakwasów i często ginie. Sam nadepnąłem na takiego lipienia we Waksmundzie, stał w rynnie tuż przy brzegu i pozwolił złapać się w ręce. nawet nie uciekał.. rybka miała pokiereszowany pyszczek...
Pozdrawiam

MarekC :-)
Fario
+50 postów! Jeśli łowi tyle, co gada...
Posty: 85
Rejestracja: 21 paź 2002, 14:28

Postautor: Fario » 26 mar 2004, 18:05

Ktoś, kiedyś napisał na którymś z muchowych forów (tutaj? Grześ Fryc?), że jeśli na 1000 m2 jest 1000 ryb to jest dużo i wszyscy o tym wiedzą. Jak liczba spadnie do 300 to w dalszym ciągu jest dużo. Kiedy obniży się do 100 to dalej nie jest mało, a kiedy będzie 30 to już się nie da zawrócić...

Paweł Kobyłecki

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości