• 1
  • 2
  • 3

O skutecznym rad sposobie…czyli jak stać się skutecznym wędkarzem muchowym cz.3 Różnorodność

O ile łowienie pstrągów na różnych kontynentach, co do zasady, nie będzie się bardzo różniło, choć oczywiście będą zmienne, np. przynęty,  to już połów ryb w tropikach wymaga zupełnie innego podejścia podobnie w przypadku łososi na dwuręczne wędki.

Trochę praktyki:

Sądzę, że niemal każdy w Polsce w promieniu tych kilkudziesięciu km od domu potrafi wynaleźć wody o zupełnie odmiennym charakterze. Dzięki temu łowiąc szczupaki na jeziorze nauczymy się miotania dużymi muchami i ciężkimi linkami - technika jak znalazł gdy wylądujemy na Karaibach i trzeba będzie radzić sobie w namorzynach wędką w klasie 12. Przynęty sprzeda nam miejscowy przewodnik lub doczytamy o nich w internecie, ale na uczenie się techniki rzutu trochę szkoda czasu dysponując tygodniowym urlopem i mnóstwem wody w oceanie dookoła. Podobnie warto kupić choćby najtańszą wędkę Switch by uczyć się technik dwuręcznych przy połowie naszych rodzimych pstrągów, to także będzie zbawienne gdy staniemy nad jugryjską, skandynawską czy szkocką rzeką łososiową. Ja niejako programowo narzucam sobie różnorodność, celowo wybieram wody o zupełnie odmiennym charakterze, dzielę rzeki na odcinki. Raz jest to rzeka powyżej zapory, przy następnym wyjeździe penetruję ją poniżej. Raz będzie to odcinek nizinny, raz zakrzaczony łąkowy ciek, kiedy indziej znów otwarta lipieniowa rzeka z mnóstwem miejsca na rozwinięcie rzutu, to znów potok pstrągowy wymagający „mikro rolek” .

Podobnie dzielę sobie rzekę w celu poznania jej charakteru i miejsc na całej jej długości (dostępnej dla mnie). Takie podejście bardzo często owocuje tym, że wyrabiam sobie pogląd o miejscówkach,  układzie prądów, położeniu słońca, możliwościach rzutu, etc. Dzięki temu następny wyjazd w to samo miejsce jest już znacznie bardziej przemyślany z ułożoną strategią. To pozwala od razu, od pierwszego rzutu skupić się na efektywności, a nie poszukiwaniu np. najlepszego punktu do położenia  muchy. 

Pamiętajmy, w wypadku gdy naszym celem jest poznanie różnorodności rzeki, to ryby nie są najważniejsze. Oczywiście jeśli one są, to wspaniale i oczywiście najtrudniej jest pójść dalej zostawiając po kilku rzutach obiecujący dołek. Jeśli jednak nie narzucimy sobie takiego imperatywu, to może  okazać się, że pierwszy kuszący wodospad zablokuje nas na pół dnia, a przecież za zakrętem możemy znaleźć znacznie ciekawszy odcinek.

Dzięki narzucaniu sobie różnorodności nauczymy się jak podawać muchy na spokojnej płani, wrzucić przynętę pod krzaki na zarośniętej rzeczce. Będzie okazja do potrenowania długich 20 - 30 m rzutów, ale też krótkich technicznych pod same nogi. Nauczymy się skradania na kolanach jak i ładowania pełnym ramieniem pod wiatr na rozległej wodzie. Dostrzeżemy, że zupełni inaczej prowadzimy muchę na falkach krótkich jak tarka, a inaczej na długich „białkowych”. Inaczej położymy sznur na spokojnej wodzie, a inaczej na powierzchni pełnej strug o różnej prędkości.

Gdy zatem znajdziemy się na nieznanym, nowym łowisku, to przynajmniej technikę rzutu i prowadzenia przynęty będziemy mieli opanowaną a także „obsługę” całego ekwipunku. Pozostanie tylko dobranie przynęty, pory łowienia i miejsca, żeby złowić egzotyczną dla nas zdobycz. Oczywiście zawsze pozostaną obszary, których nie nauczymy się nie będąc w konkretnym miejscu i nie mając do dyspozycji konkretnych warunków - ale ważne by tych zmiennych niewiadomych było jak najmniej, bo łatwiej douczyć się jednej lekcji niż całego rozdziału.


Polecamy:

Część 1 O skutecznym rad sposobie…, czyli jak stać się skutecznym wędkarzem muchowym, cz. 1

Część 2 O skutecznym rad sposobie…czyli jak stać się skutecznym wędkarzem muchowym cz.2 Częstotliwość

o mnie
Urodzony w Krakowie, podróżnik, fotografik, człowiek słowa pisanego, wnikliwy obserwator mechanizmów społecznych. Z aparatem i plecakiem odwiedził m.in. Indie, Nepal, Sri Lankę, Egipt, Indonezję, Maroko, Tunezję, Turcję, Izrael, Peru, Ukrainę i wiele państw europejskich. W kręgu jego zainteresowań leżą zjawiska kulturowo-religijne oraz piękno otaczającego świata, ale we wszystkich zakątkach globu badał i poznawał obyczaje wędkarskie.     Najwcześniejsze przebłyski pamięci z dzieciństwa ma związane z wędkowaniem. Prawdopodobnie, wcześniej zaczął łowić, niż mówić. W muszkarstwo wprowadzali go Adam Sikora i nieodżałowani Krzysztof Sasuła oraz Piotrek Klimowski. Pierwsze imadło wykonał z drewnianego trzonka od dziecięcych grabek, kolejne, już fachowe wykonał mu ojciec. W wieku 15 lat zaczął wiązać muszki zawodowo i zajmował się tym aż do końca studiów. Wielki miłośnik „kręcenia”, projektant narzędzi, autor wielce ciekawych, muchowych patentów i artykułów wędkarskich. Najczęściej łowi tradycyjnymi metodami muchowymi i te najwyżej sobie ceni, choć gdy jest okazja, sięga po inne taktyki, bo: Quidquid discis, tibi discis
Inne artykuły autora