• 1
  • 2
  • 3

Wiosenny streamer

Nie ma chyba łowiska technicznie trudniejszego niż parometrowej szerokości ciurek z płytką i przejrzystą wodą. Jeżeli jeszcze jest on zakrzaczony jak plantacja wikliny to możemy sobie podarować wszelkie próby użycia streamera. W takich warunkach łowienie muchówką to walka z wiatrakami, a nam chodzi przecież o przyjemność. Na szczęście na Pomorzu nie brakuje rzeczek z odcinkami łąkowymi, gdzie przynajmniej jeden brzeg jest wolny od drzew, lub strumyków wijących się przez rzadki, poprzecinany małymi polankami ols. Na takich wodach możemy już dość komfortowo połowić. W kwietniu i na początku maja mają one tą przewagę nad większymi rzekami, że wystarczy kilka pierwszych ciepłych nocy, by woda w nich osiągnęła temperaturę optymalną do żerowania pstrągów.

Z czym do boju?
mww01 01Łowię średnio szybką piątką 2,75 m. Ważniejszym elementem zestawu jest linka. Oczywiście pływająca, bo rzadko zdarzają się na takich łowiskach miejsca przekraczające metr głębokości. Stosuję linkę WF o dwa numery wyższą. Dlaczego? Po pierwsze operować będziemy krótkimi, parometrowymi rzutami skośnie w dół lub w górę rzeki, często skandynawskimi. Krótki odcinek przeciążonej linki znacznie ułatwia takie rzuty. Po drugie, przy spławianiu muchy w dół rzeki podczas obławiania dołków na zakrętach czy głębszych przewężeń na prostkach ciężką linkę łatwiej wyprowadza się z przelotek. Do linki dołączam krótki 90-120 cm tonący przypon koniczny i około 1,5 metra żyłki. Choć o brodzeniu możemy zapomnieć to spodniobuty umożliwiają nam częsta zmianę brzegu, a także przyczajenie się na klęczkach w podtopionych nabrzeżnych kępach trawy.

Taktyka
Dobra znajomość łowiska to więcej niż połowa sukcesu. Do potencjalnych stanowisk ryb skradać się musimy często na kolanach, unikając nawet widoku lustra wody. Stanowiska pstrągów mogą znacznie obiegać od pojęcia typowej miejscówki. Dlatego trzeba zapomnieć o rutynie i łowić raczej jak pstrągowy dyletant. Ja nie odpuszczam piaszczystych wypłyceń, ciemnych namulisk z płytką, prawie stojącą wodą, zalanych nabrzeżnych traw, o których kiedyś myślałem – miejsca typowo szczupakowe. Podam parę przykładów.

Przypadek 1
Przyczajony na d… na bankowym zakręcie ze żwirową rynienką i obiecującym podmyciem czesałem go kilkanaście minut bez brania. Miałem już zmienić miejsce, ale wykonałem ostatni rzut w górę rzeki, pod zalane na drugim brzegu trawy. Z tych traw wypadł 40-sto centymetrowy smoluch, dogonił streamera na wejściu do rynny i sam się zaciął, bo ja ze zdziwienia nie zrobiłem nic.

Przypadek 2
Po obłowieniu przegłębienia na środku rzeczki schodzę w dół. Poniżej dwa duże, wystające nad wodę głazy na 30-stocentymetrowej wodzie. Zamurowało mnie, na widok stojącego pomiędzy nimi potokowca około 45 cm, który po chwili leniwie zniknął w powyższym głęboczku.

Przypadek 3
Zakręcik z krzaczkiem na drugim brzegu i małą kamienną rafką zakończoną dołkiem. Na piaszczystym napływie zaliczyłem trzydziestka. Obłowiłem dokładnie dołek i miejsce pod krzaczkiem. Nic. Wycofałem się i szerokim łukiem przyczaiłem się od dołu. Za krzaczkiem namulisko z paroma patykami i kamieniami głębokości około 30-stu centymetrów. Wydaje mi się, że w polaroidach widzę dokładnie każdy szczegół. Rzucam pijawkę skosem pod prąd pozwalając jej swobodnie spływać. Nie wiem skąd uwiesił się czterdziestak. Uwolniłem go i powtarzam rzut dokładnie, co do centymetra. Nie zdążyłem się nawet zdziwić i już miałem pod kolanami klona. Gotów byłem uwierzyć, że to ten sam pstrąg.

Przypadek 4
Na drugim brzegu wpada malutki strumyk. Niżej podmyta olcha i małe zwalisko, które odbija nurt pod mój brzeg żłobiąc głęboki na 1,5 metra dół. Klęczę 15 metrów wyżej i obławiam ujście ciurka i napływ zwaliska. Między mną a miejscówką prosta, płytka, piaszczysta woda z ciemnym namuliskiem i resztkami zielska pod moim brzegiem. Po każdym rzucie ściągam przez nie zestaw stylem raczej płoszącym. Przesuwam się na kolanach parę metrów, żeby obłowić dołek. Podnoszę wędkę do rzutu i widzę jak z namuliska przez piaszczysty napływ odpływa pod olchę zacny pięćdziesiątak. Oczywiście po godzinie wróciłem w to miejsce i nie muszę dodawać, że nic nie wskórałem. Półtora miesiąca później dowiedziałem się od spotkanego wędkarza, że na jętce wyjął tam „kabana” 52 cm. Żegnaj znajomku!

Na co? Czyli muchy...
Stosuję najpopularniejsze wzory: muddlery, pijawki, włosianki i puchowce na haczykach 4 do 8, rzadko większe. Ponieważ łowienie czasami bardziej przypomina techniką mokrą muchę obciążam je nieznacznie. Czasami tylko drutem miedzianym. Poza tym mucha nie musi płynąć głęboko, pstrągi o tej porze roku chętnie wychodzą już pod samą powierzchnię. Jedynie w najgłębszych dołach używam streamerów przeciążonych, które wtaczam po dnie z prądem a potem przytrzymuję nieznacznie grając linką. Na koniec dwa fortele, które pewnie znacie, ale warto o nich przypomnieć. Jeżeli drugi brzeg jest mało „czepliwy” często kładę na nim muchę a napinająca się linka ściąga ją cicho do wody. Drugi - to fortel jednego rzutu. W szczególnie trudnych do podejścia odkrytych miejscach z płaskim brzegiem zatrzymuję się parę metrów od niego i rzucam tak, że w wodzie ląduje delikatnie tylko mucha z przyponem a linka leży na trawie. Kończy się to odczepianiem streamera z brzegu, ale wierzcie mi, że czasami te kilkadziesiąt centymetrów spływu muchy wystarczy do sprowokowania kropkowanego cwaniaka.

Największy pstrąg, jakiego wyjąłem z moich małych rzeczek miał 43 cm, ale nie chodzi przecież o rekordy. Najważniejszy jest urok wiosennej świeżości i satysfakcja z uwieńczonych sukcesem indiańskich podchodów.
Inne materiały autora:

 

o mnie
Lekarz anestezjolog. Wędkuje różnymi metodami od dziecka. Od dwunastu lat większość czasu poświęca łowieniu salmonidów na sztuczną muchę i spinning. Lubi samotne wyprawy na trudno dostępne odcinki rzek, gdzie trudno spotkać innego wędkarza. Niestety wciąż ma mało czasu na łowienie, dlatego korzysta również z łowisk specjalnych. Wędkarstwo to dla Mariusza relaks i czas odreagowania po godzinach spędzonych w szpitalu.
Inne artykuły autora