• 1
  • 2
  • 3

Czy jesteśmy skazani na jedno czasopismo wędkarskie

Te wymienione miesięczniki czy po zmianach organizacyjnych kwartalniki,  które na przestrzeni ostatnich 30 lat rozpoczęły swoją działalność, miały swoje lepsze i gorsze okresy w swojej działalności. Wiele z nich powstawało, łączyło się, zmieniało swoją formułę oraz są takie, których już nie ma na rynku prasowym. W większości ich nie ma.

             Czy na przestrzeni ostatnich 30 lat coś się zmieniło w środowisku wędkarskim? Patrzeć na to należy przyjmując granicę roku 90. Otworzenie granic, możliwość kupna lepszego sprzętu i coraz to nowsze metody łowienia przy wejściu nowoczesnego sprzętu na rynek Polski uznanych producentów. Wędkarstwo zaczęło się specjalizować. Zaczął się dostęp do nowoczesnej wiedzy przywiezionej zza naszej granicy. Nawiasem mówiąc, kiedyś Marek Kochański podczas naszej rozmowy powiedział wprost, że w zasadzie cała literatura polska w postaci książek czy artykułów do lat 90. to lepsze lub gorsze przekłady i tłumaczenia zagranicznych autorów a miał P. Marek wiedzę niebywałą w tym temacie.

Szacuje się, że wędkarzy w Polsce jest ok. 1,5 mln z czego 600 tyś. należy do największego stowarzyszenia związanego z wędkarstwem, czyli PZW. Czy liczba 1,5 mln to dużo? Przy 38 mln obywateli to tylko lub aż 3,9 % uprawiających ten sport. Ocenę pozostawię każdemu z osobna, ponieważ nie to jest przedmiotem oceny w tym artykule.

           Można przyjąć, że wspólnym mianownikiem powstawania każdego czasopisma jest chęć przekazania czy podzielenia się wiedzą ze swoją społecznością, ale także zysk z działalności, bo po to, przede wszystkim powołuje się firmy. Do tego dochodzą: dobre artykuły oparte na wiedzy, doświadczeniu autorów, opisywaniu nowoczesnych metod łowienia z zagranicy, dobry papier, okładka zachęcająca do kupna, piękne zdjęcia. Reasumując ma to być z założenia produkt, po który będziemy chcieli sięgnąć pierwszy raz a potem kolejny. W tym wszystkim są reklamy bo bez tej formy czasopismo w zasadzie nie ma prawa istnieć( czynnik finansowy) ale również pokazywania nowości rynkowych firm produkujących sprzęt wędkarski czy współistniejących dzięki wędkarstwu( samochody, szeroko rozumiany outdoor). Pamiętajmy, że firmy produkujące sprzęt wędkarski kształtują poprzez swoich testerów, expertów, wynalazców naszą świadomość w używaniu sprzętu a także pokazują nowinki technologiczne. Wszystko po to aby łowić lepiej, skuteczniej czy wygodniej.

Dlaczego to się nie udaje patrząc na obecny rynek wydawniczy magazynów wędkarskich? Te kilka słów do napisania skłoniło mnie po wejściu do Empiku i obejrzenia magazynów wędkarskich, które tam były. Przejrzałem Sztukę Łowienia, Wiadomości Wędkarskie, Wędkarski Świat. I to wszystko, bo więcej nie ma jeśli patrzeć na te dwa miesięczniki ogólnopolskie zamieszczające artykuły ze wszystkich metod łowienia ryb. Do tego wszystkiego w Wędkarskim Świecie we wstępniaku redaktora naczelnego jest informacja o zamknięciu czasopisma, chyba że czytelnicy zechcą zapłacić większą stawkę za numer( lub kwartalnik) lub wrócą jak zmienią się koszty prowadzenia wydawnictwa. Portal WS do utrzymania brandu będzie działał w necie.

Przypomnijmy, że Wędkarski Świat połączył się z WMH, otrzymał licencję na wydawanie numerów ponad 2 lata temu, by zakończyć wydawanie we wrześniu br. Licencja nie została przedłużona. Należy tu przypomnieć, że już we wcześniejszych latach miał problemy z wydawaniem czasopisma. I to był impuls do napisania tego artykułu. WS przestaje istnieć w formie papierowej.

Czy koszty obecnie, które są na dużo wyższym poziomie niż przed paroma miesiącami czy latami miały wpływ tak znaczny, że podjęto decyzję tego nie wiem. Tak przedstawia to redaktor naczelny miesięcznika. Wie to tylko zarząd firmy wydawnictwa i redakcja WS. Łącząc dwie redakcje z WS i WMH pod nowym/starym naczelnym można było oczekiwać, że materiał w nowym tworze będzie perfekcyjny i ludzie będą chcieli to kupować. Ale z muszkarstwa nie ma już np. Adama Sikory, który przyciągał liczne grono muszkarzy ze swoimi muchami tworząc swój katalog much ze świata a nas to przecież interesowało. Ale my jesteśmy niszą wiec niespecjalnie z nami się liczą. Stary naczelny z WS poszedł do WW na naczelnego czyli zmiana miejsca o tych samych pomysłach więc…  stagnacja. Do tego czytając w WW w dziale ABC: wędkarstwa muchowego o kołowrotkach Batmana stwierdziłem, że pojęcia o naszym hobby muchowym nikt tam już nie ma( jak można pisać po raz kolejny zwykły artykuł o kołowrotku muchowym) i tylko Kuba Chruszczewski broni się choć i jemu już zabrali miejsce ograniczając się do publikowania stepów bez tekstu. No, może kolejny artkuł o Dunajcu czy Białce tylko w innej wersji innych autorów ale ile można czytać to samo tylko z innymi zdjęciami.

Nadzieję na dobre miejsce na rynku miało Wędkarstwo 360 wydawałoby się z dużym budżetem ale w korporacji liczą się zyski, liczba sprzedanych miesięczników a tu chyba, mimo bardzo dobrych artykułów, zdjęć przetrwało tylko 2 lata. I znów, czegoś zabrakło. Patrz – Czytelnika bo gdyby był, to 360 by zostało. Należy tu dodać, że czasopismo miało charakter wędkarsko-lifestyl’owy bez wzmianek o PZW czy naszych problemach. Albo nie wpasowało się w rynek albo oczekiwania były za duże, które naczelny przedstawił zarządowi firmy wydawniczej albo format się nie sprzedał czytelnikom.

Przykro, że kolejne czasopismo zwija się z rynku pozostawiając tylko WW, które będzie istnieć chyba do końca świata jak u Owsiaka WOŚP z coraz gorszą jakością ale wieczną. To zaleta ale marna bo konkurencji nie będzie a to oznacza, że jakościowo nie będą się WW rozwijać.

I teraz w zasadzie najważniejsze pytanie. Dlaczego te czasopisma nie mogą, nie chcą dotrzeć do przeciętnego wędkarza a im, wędkarzom łatwiej wydać na przysłowiowe piwo za 4 zł, paczkę fajek za 16 zł i hot doga na stacji za 6 zł – dodam jednorazowo. Koszt czasopisma ok 23 zł.

              Co się w takim razie stało na przestrzeni tych 30 lat oraz w ostatnich kilku latach?

Pierwsza kwestia to przeciętny wędkarz nie jest zainteresowany pogłębianiem wiedzy w formie czytanej ponieważ należałoby wejść na wyżyny myślenia a z tym coraz trudniej w społeczeństwie. Zamiast czytanych tekstów liczą się zdjęcia, jak największe aby tekstu było jak najmniej. Znów, po co myśleć a i sam tekst pisany jest formie prostej podany łopatologicznie. Dzisiejszy przykład sformatowanych takich mediów to choćby WP, Onet czy każdy inny portal, gdzie dominują zdjęcia. Dodam wielkie jakby ludzie byli ślepi. Ale ludzie to kupują.

Sam wędkarz oczekuje dzisiaj szybkiej i łatwej w przekazie informacji jak złowić i do tego najlepiej okaz swojego życia a tego w czasopiśmie nie ma. I znów wychodzi bylejakość wędkarska bo bez wiedzy, zdobytego doświadczenia tych okazów nie będzie, poza przypadkami.

Może należy wejść na wyżyny pisania i nie pokazywać kolejnych woblerów w artkułach sponsorowanych, kolejnych wędek, które nie specjalnie coś zmienią w skuteczności jeśli wiedzy brak, tej podstawowej w łowieniu. Do tego trzeba wędkarzy-autorów, którzy naprawdę mają coś więcej do przekazania, poza tym, że łowią z trochę lepszym skutkiem.

Czy łowienie pstrągów na muchę-brązkę czy kolejny raz opisanie z czego składa się wędka muchowa to na pewno materiał na artykuł na dwie strony? To dawno zostało opisane w tym samym czasopiśmie kilka razy w ciągu kilkunastu lat. Nuda, przynajmniej w takiej formie jak było to do tej pory.

Idąc dalej. Ile można czytać o relacjach z wypraw w świecie jakby w Polsce nie było pięknych miejsc do pokazywania patrząc na to, że liczba łowiących zagranicą to procent i do tego mały a łowiących w Polsce 1,5 mln. Dziwne. Jakby prestiż czasopisma zależał od tego, czy pokazywane są zagraniczne łowiska i niesamowite okazy. Taki life style? Z drugiej strony, ile można pisać o OS Dunajec, Białce tatrzańskiej czy Sanie. Niewiele się tam zmieniło poza zwiększoną liczbą śmieci na brzegach i w wodzie. Mamy tylko 3 rzeki? Czy 4 jeziora?

Sądzę, że obecne czasopisma nie mają oferty programowej dla przeciętnego czytelnika, nie muszącego myśleć, bo inaczej kolejne wydawnictwo by nie zamknęło czasopisma. Duża część wędkarzy otrzymuje jakieś informacje, najczęściej w kiepskiej jakości i przekazie w necie, ale co gorsze, wydawnictwa nie mają oferty dla wymagającego wędkarza, bo ten od dawna tego nie potrzebuje i sam wyszukuje dobre i wartościowe materiały.

Ten pierwszy nie kupi czegoś już za więcej niż 30 parę zł (pamiętajmy o fajkach, piwie, które są ważniejsze) a ten drugi, żeby wydać 50 zł musi dostać naprawdę dobry produkt wart treści, ale nie na poziomie pięknych zdjęć tylko inteligentnych tekstów, wartościowych przemyśleń i materiałów, które wzbogacą jego sferę intelektualną. Stać go na kupno, ale pod pewnymi warunkami. Ale tu trudno. Brak pomysłu, autorów, wiedzy.

Można powiedzieć, że jak na tak dużą liczbę wędkarzy w Polsce 1,5 mln machających wędką dwa czasopisma powinny się dobrze utrzymać i funkcjonować. Czasopisma dla wielu wędkarzy z dobrą ofertą. Zgodnie z zasadami zły pieniądz wypiera dobry. Czy w tym przypadku Internet zabija papier? Zła oferta programowa czasopisma powoduje, że nie chcemy płacić więcej?

Zamykanie się wydawnictw papierowych jest powszechne w świecie choć wydawnictwa, które zamknęły papierowe wydania wracają, ale w zmienionych formułach. Rozbudowanych, z elementami tylko dla prenumeratorów, relacjami, których nie znajdziemy dla wszystkich. Paradoksalnie za więcej pieniędzy.

Kolejna kwestia to brak zainteresowania dla poszerzania wiedzy o społeczności wędkarskiej. Tu w pewnym okresie czasu działały liczne fora wędkarskie, które zaczęły zastępować magazyny wędkarskie w przekazywaniu wiedzy, zanikające kluby, które ściągały ludzi. Ale i fora zaniknęły, bo pojawił się FB. Ten spowodował w głównej mierze przeniesienie się wędkarzy do wirtualnego świata na zasadzie: tu i teraz. I choć FB coraz gorzej radzi sobie ze społecznościami jest dalej wyznacznikiem wiedzy, ale tej gorszej, przekazywanej na szybko, bez refleksji. Wyszukanie czegoś wartościowego szybko graniczy z cudem. Ot, jest, ale do skrolowania i szybkiej relacji. Dominuje pokazanie entej ryby w kolejnym ustawieniu i otrzymanych lajkach i komentarzach: połowione, szacun, gratki. Proste i wyrażone kolejnym kciukiem na zdjęciu łowcy okazu( często mniejszego niż by się wydawało). Ale kciuk jest.

Reasumując. Na pewno połączenie braku dobrej treści w czasopismach, szeroko dostępny internet z kiepską treścią ale za darmo oraz brak chęci posiadania szerszej wiedzy przez wędkarzy nie spowoduje, że miesięcznik czy kwartalnik będą dobrze funkcjonowały. Z drugiej strony co raz gorszy czytelnik, który za niewiele chce jak najwięcej. A to się nie uda nigdy.

Czy bylejakość na stałe weszła do naszego życia? Każdego bo przecież to jacy jesteśmy w wędkarstwie tacy jesteśmy w ciągu dnia?

o mnie
Inne artykuły autora