• 1
  • 2
  • 3

Trocie zalewu Świerzego czyli wiśalnego

Trocie Zalewu Świerzego, czyli Wiślanego

autor: Robert Kostecki

 

         Do dnia 17 września 2022 roku, czyli terminu oddania do użytku przekopu w Skowronkach, jedyne połączenie Zalewu Wiślanego z Bałtykiem stanowiła tzw. głębia piławska. W końcu 40. lat XX wieku jej głębokość wynosiła 5 metrów, przy średniej głębokości Zalewu wahającej się od 2 do 3 metrów. Jednak historycznie rzecz biorąc, nie był to jedyny przesmyk przez Mierzeję Wiślaną. Profesor Wiesław Długokęcki z Uniwersytetu Gdańskiego ustalił, że w czasach przedkrzyżackich, takich głębi było kilka. Przesmyki przez Mierzeję Wiślaną nazywano głębiami, ponieważ ruch wody przez Mierzeję w obie strony powodował znaczne wymycie piaszczystego dna.

 

Do dnia 17 września 2022 roku, czyli terminu oddania do użytku przekopu w Skowronkach, jedyne połączenie Zalewu Wiślanego z Bałtykiem stanowiła tzw. głębia piławska. W końcu 40. lat XX wieku jej głębokość wynosiła 5 metrów, przy średniej głębokości Zalewu wahającej się od 2 do 3 metrów. Jednak historycznie rzecz biorąc, nie był to jedyny przesmyk przez Mierzeję Wiślaną. Profesor Wiesław Długokęcki z Uniwersytetu Gdańskiego ustalił, że w czasach przedkrzyżackich, takich głębi było kilka. Przesmyki przez Mierzeję Wiślaną nazywano głębiami, ponieważ ruch wody przez Mierzeję w obie strony powodował znaczne wymycie piaszczystego dna.

Przez przejście piławskie uchodzą do Bałtyku wody słodkie Zalewu, a w drugą stronę przenikają wody słone. Woda z Bałtyku przenika w głąb Zalewu zwłaszcza podczas trwania wiatrów północnych, nadając wodom, szczególnie północno-wschodniej części Zalewu, charakter słonawy. Przy wiatrach południowych i zachodnich, tworzy się prąd wychodzący. Wody Cieśniny Piławskiej mają najczęściej zasolenie równe temu, jakie istnieje w powierzchniowych wodach Zatoki Gdańskiej, to jest około 7 ‰. W miarę przesuwania się w kierunku południowo-zachodnim zasolenie wody w Zalewie maleje. Wody koło Bałgi mają już tylko od 4 do 5 gramów soli w litrze wody. Mniej więcej w połowie Zalewu zasolenie wynosi już tylko 3 ‰, a przy miejscowości Kadyny – 2 ‰. Przy ujściu rzeki Elbląg (Elblążki) panuje już woda słodka (0,1 ‰).

          Kilka lat po II WŚ, kiedy wydawało się, że zasoby rybne Zalewu Wiślanego są nieograniczone, profesor Franciszek Staff twierdził, iż bez stosowania zabiegów hodowlano-gospodarczych zachodzi poważna obawa całkowitego wyniszczenia pogłowia cennych gatunków ryb. Dziwić się temu nie maco, skoro z portów rybackich w: Nowej Pasłęce, Fromborku, Tolkmicku, Suchaczu, Nadbrzeżu, i Kamionku Wielkim, ryby były wywożone w głąb Polski wagonami węglowymi. Dlatego też powstał pomysł utworzenia w Janówku k/Tolkmicka wielkiej stacji wylęgowo-hodowlanej, mającej w pierwszym rzędzie zająć się sandaczem. Dla przypomnienia, powstał tam Doświadczalny Ośrodek Zarybieniowy Morskiego Instytutu Rybackiego, działający od 1 maja 1954 roku do 7 kwietnia 1973 roku. Na wodzie Grabianki zbudowany został ośrodek wyposażony w halę wylęgową, pomieszczenia gospodarcze oraz 20 ha stawów odrostowych. Oprócz sandacza i szczupaka, produkowano tam palczaka oraz smolty troci. Przy czym, część ikry sprowadzano z Redy oraz rzek Pomorza Zachodniego.

iso 8859 2PEAklewo20staw20pstrB1gowy

Staw pstrągowy w Pęklewie k/Kadyn (widokówka z 1910 roku)

 

           Obecnie nasuwa się smutna refleksja. Dlaczego władza powojenna nie utrzymywała zbiorników wodnych jako zbiorowisk bioróżnorodności, a gatunki ryb w nich występujące podzielono na cenne i małocenne? Dlaczego preferowanym modelem pozyskania ryb nie było rybactwo i wędkarstwo ekstensywne tylko intensywne? Odpowiadam. Podstawą były założenia Planu 6-letniego. Pod nie „podłożył się” świat nauki oraz działacze społeczni. Eksperymentowano, a tak na prawdę mieszano w środowisku tylko po to, żeby zwiększyć masę poławianych ryb. Zacytuję w tym miejscu fragment tekstu zamieszczonego w „Gospodarce Rybnej” z 1952 roku – „Również Polski Związek Wędkarski, instytucja społeczno-rybacka…, włączyła się pozytywnie w budownictwo socjalistycznej gospodarki rybnej, współdziałając z czynnikami państwowymi i spółdzielczością w akcji zarybiania naszych wód, ochronie wód i uczestnicząc niejednokrotnie w planach produkcyjnych”.

„Niepożądane” gatunki ryb likwidowano na tarliskach sieciami i agregatami prądotwórczymi, a nawet niszczono chemiczne. Dokonywano krzyżówek międzygatunkowych i aklimatyzacji, że nie wspomnę o mieszaniu naturalnych ras – populacji charakterystycznych dla danej zlewni lub dorzecza. Oczywiście, nie zawsze przynosiło to zamierzony efekt, a teraz po upływie kilkudziesięciu lat widać, że na dłuższą metę, nawet nie wyszło.

Kumiela 1964 rok

           Naturalny bieg Kumieli na terenie tzw. Dolinki, sprzed utworzenia Parku XXV-lecia PRL w Elblągu (widokówka z 1964 roku)

Trochę zagalopowałem się, a przecież mieliśmy omawiać troć Zalewu Wiślanego. Przypomnę najpierw postać profesora Stanisława Żarneckiego (1904-1970), ichtiologa. Przed II WŚ był asystentem w Katedrze Ichtiologii i Rybactwa na Wydziale Rolniczym UJ, później kierownikiem Pracowni Ochrony Wód. W latach 1950–1953 kierownikiem Pracowni Rybackiej UJ. Także biegłym sądowym w zakresie rybactwa i wojewódzkim inspektorem rybactwa na województwa małopolskie i śląskie. Od 1953 roku pracował w Wyższej Szkole Rolniczej w Krakowie, której w latach 1965–1968 był prorektorem. W 1956 roku został ekspertem w Komitecie Łososia i Troci w Międzynarodowej Radzie Badań Morza w Kopenhadze.

Profesor Żarnecki m.in. popełnił bardzo ciekawy artykuł dotyczący troci Zalewu Wiślanego. Myślę, że celowo użył słowa troć a nie troć wędrowna, ale o tym w dalszej części. W 1950 roku, jako stypendysta Prezydium Rady Ministrów, dysponował danymi pochodzącymi z sekcji wielu osobników troci wędrownej odłowionej przez rybaków w zlewniach: dolnej Wisły, Redy, Łeby, Słupi, itd. Ponadto, miał w ręku nieliczne okazy troci z Zalewu Wiślanego. Zauważył, że te drugie różniły się od pozostałych następującymi cechami:
1. Ubarwienie było bardziej zbliżone do form słodkowodnych, aniżeli morskich.
2. Szata godowa była silniej zaznaczona, a szczególności różniła się od wysrebrzonej troci „letniej” wstępującej do Wisły (wiślanej). Niektóre trocie z Zalewu (zwłaszcza mniejsze) pod względem ubarwienia zupełnie przypominały duże pstrągi potokowe.
3. Posiadały znacznie mniejsze rozmiary (od 1 do 2 kg). Pojedynczo tylko spotykało się osobniki o wadze ciała 5-6 kg.
4. Stopień dojrzałości gonad był dalej posunięty, aniżeli u „letniej” troci wiślnej, mimo, iż były w tym samym czasie łowione.

           W 1951 roku profesor miał już do dyspozycji 86 troci pochodzących z połowów włokowych dobrzeżnych, przeprowadzonych przy ujściu Narusy i Baudy do Zalewu Wiślanego. Z troci pobrano łuski. Ponadto u wszystkich osobników zmierzono długość gonad oraz ich wagę. Przeprowadzone badania pozwoliły stwierdzić, że stado troci występujące w Zalewie Wiślanym stanowiło odrębną populację. Przy tym profesor apelował o zarybianie Zalewu Wiślanego materiałem właśnie tej „autochtonicznej” troci. Stało się jednak inaczej. Tak, jak wszędzie w Polsce. Materiał zarybieniowy ściągano latami z całego Pomorza Środkowego i Zachodniego. Obecnie, nielicznie wchodzące do Zalewu Wiślanego trocie, to totalna mieszanina genowa. Jednocześnie profesor udzielił też kilka praktycznych rad rybakom, których zastosowanie miałoby pozytywnie wpłynąć na populację troci Zalewu Wiślanego. Naganne postępowanie rybaków zalewowych, to inna bajka. Brak słów, żeby to opisać

Profesor odniósł się natomiast do innego rodzaju kłusownictwa. Pisał w 1952 roku, że zachodzi konieczność niezwłocznego wprowadzenia ochrony troci zalewowej, ponieważ dochodzi do częstych wypadków zabijania tarlaków przez kłusowników w małych rzeczkach, jeszcze przed odbyciem przez trocie tarła. Znam szczegóły tego procederu od bezpośrednich sprawców. Opowieści kłusowniczych wysłuchiwałem, podczas wypraw pstrągowych. To nie były odosobnione przypadki, ale dla wielu mieszkańców przyrzecznych wiosek, wydarzenie niejako wchodzące w roczny rytm gospodarzenia. Głównie narażone na kłusownictwo były Narusza i Bauda, a szczególnie jej odcinek przyźródłowy oraz dopływy: Parowianka, Okrzejka i Potok Kamienny. Pod koniec 80. lat, nad Kamiennym w Zaściankach, wysłuchałem szczegółowego opisu trociowego kłusownictwa mającego miejsce w 60. latach. Należało w nocy usiąść przy kamiennym bystrzu. Trzeba było mieć ze sobą latarkę, widły oraz wyostrzony słuch. Nadpływająca troć, pokonując płytką bystrzynę, wywoływała chlupot wody, odmienny od szumu płynącej wody. Wówczas czujny „łowca” zapalał latarkę i dźgał rybę widłami. Gospodarz uśmiał się przy tym wspominając, jak jednego razu wyjątkowo duża i silna troć po wbiciu w nią wideł przewróciła go. „Panie, kroilim ją toporkiem w dzwonka, jak prosiaka” – relacjonował. W 2 połowie 70. lat pogłowie wstępującej na tarło troci było już bardzo nieliczne, ale jeszcze tu i ówdzie na strychu wisiały 2-3 wędzone trotki. Potem, żeby coś złowić, miejscowi musieli przejść na agregaty prądotwórcze, o czy nie omieszkałem zasygnalizować w jednym z artykułów zamieszonych w „Wiadomościach Wędkarskich” z 1989 roku.

Na koniec ciekawostka biologiczna. W opisywanym okresie nieliczne trocie wchodziły też do rzeki Elbląg i docierały do Pasłęka i Dzierzgonia. Z tym, że „przystankiem” na przejściu z wody zasolonej do słodkiej mogło być ujście rzeki Elbląg. Stąd opisywana przez mojego ojca, całoroczna miejscówka przy „Zielonej Latarni”. Opowieści wędkarskie z dawnych lat sugerują, że przynajmniej część troci zalewowej była populacją zamkniętą – nie wychodzącą na otwarte morze. Być może, to właśnie były te 1-2 kilogramowe osobniki, wyróżnione przez profesora Żarneckiego i mgr Malickiego. Trocie większe, to prawdopodobnie ryby wstępujące z Bałtyku przez Cieśninę Piławską do Zalewu Wiślanego. Masowe zarybienia zlewni Bałtyku spowodowały straszny miszmasz trociowy. Z zażenowaniem słuchałem miejscowych, kiedy opowiadali, jak to znaczki pochodzące z różnych państw nadbałtyckich, znajdujące na skłusowanych w dorzeczu Baudy trociach, wysyłali znajomym rybakom pełnomorskim. Chodziło o kwestię finansową, ponieważ za dostarczenie takiego znaczka, rybak otrzymywał wynagrodzenie. Dlatego też historyczne opracowania naukowe na temat wędrówek troci w basenie Morza Bałtyckiego, należałoby nieco zweryfikować.

iso 8859 2PasB3EAka20197020rok

Naturalny bieg Pasłęki na tzw. Łąkach, sprzed regulacji w 70. latach XX wieku (widokówka z 1969 roku)

Źródła:
1. Fr. Chrzanowski, Przewodnik po wodach Pomorza Gdańskiego, Warszawa 1959, ss. 227.
2. W. Długokęcki, Mierzeja Wiślana od XIII do połowy XV w. (1454 r.), Gdańsk 1996, ss. 219.
3. A. Pęczalska, Ryby słodkowodne Bałtyku, Warszawa 1953, ss. 94.
4. R. Kostecki [Prawina], Pruskie pstrągi, Wiadomości Wędkarskie, 5/1989, s. 26.
5. A. Malicki, O tarle troci Zalewu Wiślanego, Wiadomości Wędkarskie, 6, 1963, s. 15.
6. F. Staff, A. Rudnicki, Rybactwo Prus Polskich. Cz. 2, Rybactwo na Zalewie Wiślanym, Warszawa 1949, ss. 12.
7. S. Żarnecki, Troć Zalewu Wiślanego, Gospodarka Rybna, 1, 1952, s. 2-4.
8. U progu trzeciego roku Planu 6-letniego, Gospodarka Rybna, 1, 1952, s. 1.

 

o mnie
Inne artykuły autora