Postautor: Jarosław Koszarowski » 28 sty 2003, 11:29
Chciałbym się wtrącić do tej dyskusji, i napisać kilka zdań w tym temacie, ponieważ sam osobiście ryb nie biorę i jestem za takim podejściem, szczególnie w kontekście rybności niektórych naszych rzek.
A więc, wg mnie wszyscy ci, którzy twierdzą, że jeśli już się rybę złowi, to nie można jej już bardziej męczyć, poprzez wypuszczenie jej do wody (?), chyba nie do końca są świadomi tego co piszą. Ja łowię dla przyjemności, nie dla mięsa, więc po co mam zabierać wszystkie złowione ryby jeśli tylko mają przekroczone np. 30 cm? Po co?! Jeśli dajmy na to, ustalę sobie wymiar ochronny na 35 cm. i będę zabierał wszystkie lipienie oraz pstrągi powyżej tego wymiar, ale dajmy na to w ciągu jednego wyjazdu złowię 10 szt. lipieni o wymiarze od 31 do 34 cm. i je wypuszczę, to znaczy, jestem barbarzyńcą, bo nie ukróciłem ich cierpień waląc je pałą w łeb?. A jeśli np. stosuję zasadę zgodnie z którą zabieram wszystkie złowione "miarki" (zgodnie z obowiązującym wymiarem) i oczywiście w ramach obowiązującego limitu i dajmy na to złowiłem w ciągu danego wyjazdu 15 ryb poniżej wymiaru, np. 28-29,5 cm (co często się przecież zdarza, łowiąc na nimfę w pomorskich rzekach) to czy aby się nie męczyły powinienem je również zabić? Po co jest w takim razie wymiar ochronny, zabijajmy wszystkie ryby? Przypuśćmy również, że nam parę dni wolnego (urlop) i jest rójka jętki majowej, pojechałem na pstrągi i złowiłem i zabiłem komplet w granicach 40 i więcej centymetrów. Następnego dnia jadę znowu i łowię kolejny komplet. Kolejnego dnia to samo, to czy mam zabierać wszystkie ryby w nieskończoność?????!!!!!
Na koniec mały przykład, pewien znany wędkarz z Gdańska, przy swoim domu nad Wdą, posiada stawy, do których przed kilku laty wpuszczał lipienie i pstrągi złowione na muchę we Wdzie i ryby te świetnie się czują do dziś. Po złowieniu i wpuszczeniu do stawu szybko zaczynały żerować. Do tego ładnie przyrastały.
Mam również takie pytanie, czy nikt z was nie miał okazji złowić pstrąga i lipienia który posiadał na pysku zagojone ślady po haczyku lub kotwicy? Czasami, ślady te to brakujący kawałek pyska! Jeśli tak, to czemu ta ryba przeżyła i do tego żerowała? A czy widzieliście np. szczupaka z kotwicą w przełyku i dodatkowym haku w żołądku? Jeśli tak, to czemu jeszcze żył, żerował i wziął np. na błystkę?
Tak więc, na zakończenie napiszę jeszcze raz: ja wypuszczam ryby i jestem jak najbardziej za takim podejściem i nie widzę w tym nic złego - wyłącznie same plusy, pod warunkiem, że umiejętnie się z rybą obchodzi.