• 1
  • 2
  • 3

Wielkomiejskie, niemieckie bolenie...

 Mieszkam w Berlinie i nigdy bym nawet nie pomyślał, że właśnie tu po latach wrócę do "nękającej" mnie w czasie studiów, pasji - muszkarstwa.
Spacerując z synem nad brzegami Landwehrkanal (kanał łączący Szprewę z Teltow Kanal), napotkałem człowieka z muchówką! Młody Amerykanin z elegancką klejonką w samym środku Berlina to widok naprawdę niecodzienny. Polował z suchą muchą na wędrujące kanałem do
Szprewy stada jazi, kleni i boleni. Tego wieczora udało mu się skusić na dużego czarnego palmera, dwa nieduże bolki.

ss01 02W ciągu tygodnia udało mi się ściągnąć pozostawiony w Polsce sprzęt i w następną sobotę byłem nad wodą. Takie były początki. Po kilku wspólnych wyprawach w obiecujące miejsca sam zacząłem szukać stanowisk ryb. Każdy most na Szprewie przy pewnej dozie cierpliwości okazywał się ostoją mniejszego lub większego stada boleni. Problemem były dogodne do rzutu stanowiska. Do suchych much wychodziły oprócz boleni jazie i klenie, to było Eldorado!

Oczywiście wszystkie ryby wracały natychmiast do wody, żałuję tylko, że dopiero później dowiedziałem się o możliwościach stosowania haków bezzadziorowych. Rapy łowione na suchą maksymalnie miały do dwóch i pół „cegły”. Aby nie męczyć niepotrzebnie ryb stosowałem metodę przybliżonego mierzenia - cegła z nabrzeża 22,5 cm - czyli plus minus około 60 cm. Te duże, widoczne w trakcie żerowania, niestety nie interesowały się suchymi muchami. Jedyną radą było zastosowanie streamera, ale niestety brania były bardzo rzadkie.

Szprewa w Berlinie ma niewielki uciąg a i zdarza się, że prawie stoi, wszelkie możliwe metody prowadzenia muchy były prawie tak samo skuteczne i generalnie ignorowane przez polujące bolenie. Coś było nie tak. Pomógł przypadek i obserwacja tego, co dzieje się nad wodą. Kursujące co parę godzin statki pasażerskie i barki powodowały radykalną zmianę poziomu wody, przepływając pod mostem wyciskały spod niego wodę, wracająca fala tworzyła wkoło filarów trwające jeszcze przez parę minut wiry. W tym czasie nie było żadnych oznak żerowania drapieżników na powierzchni, co się działo pod wodą zostawało w sferze domysłów. Wszelkiego rodzaju organizmy wodne wymyte prądem wody, nagle znajdowały się w toni. Drobnica szukająca pokarmu i schronienia za kamieniami, przy dnie, była wyrywana przez silny prąd ze swoich kryjówek i korzystała z obficie zastawionego stołu. Potwierdzały to obserwacje rozpaczliwie walczących z prądem małych rybek, które nieoczekiwanie dla nich samych znalazły się blisko powierzchni. Streamer, nieobciążony, zatapiany sink tipem, zachowywał się dokładnie tak jak te małe rybki. Prąd wody wynosił go na powierzchnię, a tonąca końcówka próbowała go zatopić. Efektem było parę rybek osiągających rozmiary prawie czterech cegieł. Rapy wcale się nie przejmowały męczącym holem, odpinane delikatnie w wodzie, były gotowe do ponownego brania nawet już na drugi dzień. Jednego kolesia z charakterystycznymi ubytkami w płetwie ogonowej udało mi się złowić nawet trzy razy, wymagał tylko ode mnie za każdym razem nowej kolorystycznie muchy.

Niestety, wszystko, co dobre szybko się kończy, do lipca z „moimi” boleniami uporali się spinningiści łowiący z łodzi. Ale smak walki z wielką rybą, na delikatnym sprzęcie, pozostał.
ss01 01Spróbowałem poza miastem, najbliższą wodą spełniającą wszystkie warunki: czysta woda, cisza i spokój, była Szybka Szprewa (Szprewa częścią wody zasila Kanał Odra-Szprewa, to, co jej po tym dealu zostaje nazywa się Szybką Szprewą – Schnelle Spree). Jest to dawne koryto o dość szybkim nurcie, szerokie, krótkie główki porośnięte są drzewami, na niektórych stoją kilkudziesięcioletnie dęby. Złowienie bolenia, mimo zlokalizowania paru stanowisk było prawie niemożliwe. Nie pomagało ciche podchodzenie i kamuflowanie się. Wystarczał pierwszy rzut, by żerujące hałaśliwie ryby znikały na dobre.

Receptą był połów z główki na główkę. Zero finezji rzutu, pływający sznur lub lepiej ciężka pływająca głowica i pływająca running line i 30-40 metrów podkładu wysnute z kołowrotka, mucha postawiona i przytrzymywana na wysokości niższej boleniowej główki prowokowała drapieżniki do ataku. Streamery na bazie sierści lisa łączonej z Ghost Hair Romana Mosera, na możliwie cienkim haku, z lekkimi oczami z łazienkowego łańcuszka bez problemu czyniły swoją powinność.

Druga metoda bazowała na dalekim rzucie pod prąd, założeniu łuku na sznurze i pozwoleniu, aby streamer spływał napędzany utworzoną na wodzie pętlą – prowadzenie much bez szarpnięć, z jednostajnym przyspieszeniem imitowało spływającą z prądem rybkę. Najlepiej sprawdzała się na wewnętrznych łukach rzeki i przy zastosowaniu pływającego sznura DT. W głębokich rynnach dokładałem przypon tonący.

Boleń na streamera zacina się z reguły sam, ataki na prowadzoną tuż pod powierzchnią muchę są niesamowicie spektakularne. Nagle, znikąd, za muchą pojawia się wielka ryba, zachodzi ją z boku, streamer znika, boleń robi zwrot błyskając całą swoją szerokością i niknie jak duch w głębi. Kołowrotek gra, wędka wygięta w łuk. Adrenalina wypełnia żyły wędkarza i ryby. Dopiero po udanym holu i wypuszczeniu z szacunkiem rybki wróci do normalnego poziomu.
„Łosoś dla ubogich”, to określenie zaczerpnięte z jakiejś książki o tematyce wędkarskiej uważam za przesadzone i zmniejszające szacunek dla tej pełnowartościowej wędkarsko ryby. Stosując metodę sztucznej muchy i haki bezzadziorowe można mieć naprawdę dużo fajnej zabawy, a dla mnie, mieszczucha z wyboru, boleń był początkiem powrotu na łono braci muszkarskiej. Otworzył, dzięki poznaniu ciekawych ludzi, drogę do troci i łososi, które to rybki, aktualnie znajdują się w centrum mojego zainteresowania.

o mnie
Urodzony na Mazurach, w Szczytnie. W wieku 14 lat przerabia tatowy, szwedzki spinning na muchówkę i na ukręcone przez siebie straszydła próbuje łowić na pobliskiej Omulwi jelce i klenie. Studia rybackie w Kortowie, praktyki u Kowalewskiego w Łopusznej, nad Dunajcem. Poznaje smak prawdziwej muchowej wody. W 1989 wyjazd na stałe do Niemiec. Aktualnie mieszka w Berlinie. W 1994 sprzedaje wszystkie spinningi i zostaje „rasowym” muszkarzem. Lekcje pobiera u Joachima Bujoka i Mundka Antropika, notabene jego dobrych przyjaciół. W Niemczech aktywny głównie w dawnych DDR-owskich landach. Spotkać go można w Polsce nad rzekami trociowymi i Sanem. Pasje – Rodzina, Gotowanie, Łososie!!!

Tags: techniki łowienia