Czas dobrobytu
Nie ma się, co oszukiwać, proszę kolestwa – jak mawiał pewien bardzo wysoko postawiony elektryk - w temacie sprzętu wędkarskiego ogólnie, a muszkarskiego w szczególności nastał czas dobrobytu! Półki sklepowe uginają się od wędzisk, kołowrotków, akcesoriów. Dotyczy to całej oferty, od najtańszych modeli, po światowe sławy. Jednym zdaniem – dobrobyt na światowym poziomie. Dla każdego według jego potrzeb i każdemu według jego możliwości. Ale.....no właśnie, może nie jest tak do końca! Czego on znowu chce – zapytacie? Otóż jest dziedzina, która w cywilizowanym świecie jest w najwyższym poważaniu, organizuje się specjalne konkursy i sympozja, a wyroby jej wyznawców-mistrzów osiągają zawrotne ceny liczone w tysiącach dolarów za egzemplarz – to CUSTOM ROD BUILDING, czyli tworzenie wędzisk na zamówienie! Niektórzy, co bardziej żarliwi wyznawcy dodają ART - Custom Art Rod Building! To „ART” ma tutaj niebagatelne znaczenie... Już wyjaśniam, dlaczego...
Zbudować dobre wędzisko wcale nie jest trudno. Umiejętność tą już dawno posiedli nawet tani Azjaci. Wędziska produkowane dla polskich hurtowników w Chinach, czy Korei wcale nie są złe. Przy odrobinie uwagi i umiejętności można ich używać latami i łowić tak samo dobrze jak wędziskiem Scotta, czy Loomisa za 600-700 $! Więc, w czym tkwi różnica? Ano właśnie… tu zaczynają się schody. Z wędziskami, jak z każdym chyba produktem jest tak samo. Weźmy na przykład samochód. Wiadomo, że jeździć można choćby i 15 letnim maluchem, ale… któż nie przesiadłby się do sportowego Mercedesa? Z wędziskami jest identycznie. Można łowić chińszczyzną i mieć dobre efekty, ale kiedy popatrzymy na naszą muchówkę zauważymy marnej jakości korek, wykruszającą się szpachlę, krzywo osadzone przelotki, nie podlewany lakier, zacieki. Często uchybienia mogą być większe: przelotki osadzone po niewłaściwej stronie blanku, w nieodpowiednich punktach, a sam blank z napisem IM 15 – może mieć ścianki grubości chusteczki higienicznej. No cóż… nie wymagajmy cudów za 200 zł. Wad tych oczywiście nie mają wędziska większych, renomowanych firm, jak choćby Sage’a, Thomas&Thomas, Scotta, Loomisa, House of Hardy. I za to odpowiednio więcej płacimy. W zamian otrzymujemy oczywiście solidny blank, poprawnie uzbrojony w dobre komponenty. I oczywiście gwarancję! Przeważnie trzy-pięć lat, a na najdroższe egzemplarze nawet dożywotnią dla pierwszego właściciela. Ale nie jest to jeszcze Art Custom Rod Building, do tego jeszcze daleka droga....
W człowieku od zarania dziejów drzemała przemożna potrzeba piękna. Na początku łowcy epoki kamienia, swoje włócznie ozdabiali nacięciami na drzewcu, kłami upolowanych zwierząt, piórami ptaków. Miało to zapewnić magiczną moc. Później, kiedy opanowano technologię wytwarzania broni na tyle, że zrobienie dobrego ostrza nie nastręczało problemu, zaczęto dbać nie tylko o wartości użytkowe, ale i estetyczne. Wystarczy obejrzeć zdobienia średniowiecznych zbroi, rycerskie miecze czy tsuby samurajskich katan i wakizashi... Oprócz mocy i ostrości klingi zadziwia i zachwyca maestria zdobień, inkrustacji. Czas baroku to istny szał i rozpasanie zdobniczych fajerwerków. Gardy rapierów i szpad wykute z metalu, a wyglądające jak najdelikatniejsze francuskie koronki zdają się zaprzeczać celowi przeznaczenia. Metr zimnej, doskonale kutej stali i tańcząca na każdym centymetrze śmierć. Dlaczego piszę tyle o broni? Otóż dzisiejsze wędkarstwo to nie tylko hobby, sposób na stres, czy ucieczka od codzienności, ale również jeden z ostatnich, żywych atawizmów, jakie pozostały w nas, prawdziwych mężczyznach, po dawnych przodkach, łowcach, rycerzach, wojownikach. Dzisiejsze wędzisko jest dla mnie jak pierwotna włócznia, jak miecz. Tak jak kiedyś od mocy oręża zależało życie jego właściciela, tak teraz, kiedy stoję po pas w spienionej kipieli, a na końcu sznura szaleje okaz życia - wszystko zależy od sprężystości kija, mocy sprzętu, zimnej krwi... Boskie uczucie!
Wracając do współczesności myślę, że technika wytwarzania sprzętu wędkarskiego osiągnęła poziom, który pozwala praktycznie każdemu spróbować zbudować wędkę. Logicznym, kolejnym etapem rozwoju powinny być właśnie próby stworzenia z wędziska przedmiotu nie tylko o najwyższych wartościach użytkowych, ale także estetycznych, zamiany wędziska nie tylko w narzędzie do łowienia ryb, ale stworzenia z niego prawdziwego dzieła sztuki! Oczywiście w obrzydliwie bogatych krajach dekadenckiego Zachodu etap ten nastąpił już dawno. Na Starym Kontynencie można wymienić choćby słynących z wysmakowanego designu Włochów: Sandro Gattiego, Pozzoliniego. Największy jednak rozkwit sztuka ta osiągnęła w Stanach Zjednoczonych. Tacy rod builderzy jak J.C. Zimny, John Witzke z Kanady - to prawdziwi artyści, a jednocześnie wspaniali konstruktorzy wędzisk.
Czym różnią się wędziska wychodzące spod ręki rod buildera od klasowych wędzisk dobrej firmy? Odpowiedź jest prosta - ARTyzmem! Taka wędka jest nie tylko uzbrojona w optymalny sposób, w najlepsze materiały i komponenty. Często jest ręcznie zdobiona, jej elementy są ręcznie dorabiane do każdego egzemplarza indywidualnie. Inserty z egzotycznego drewna, kości, czasami szlachetne metale, złoto, kamienie. Jest też dopasowana do indywidualnego odbiorcy, bo są to przeważnie wędziska wytwarzane na konkretne zamówienie. Dobry rod builder potrafi skonstruować wędkę dopasowując ją do siły i temperamentu klienta, do wielkości dłoni, długości ramienia, do ulubionej metody, a nawet konkretnej wody, na której klient łowi najczęściej.
Trzeba dla wyjaśnienia dodać, że nie każde wędzisko wyprodukowane przez rod buildera zasługuje na miano art rod. Rynek wędkarski, zwłaszcza zachodni daje dzisiaj nieograniczone możliwości praktycznie każdemu, kto chciałby własnoręcznie złożyć sobie wędzisko. W wysyłkowych firmach można kupić „rod building kits”. Są to zestawy, w skład których wchodzą blank z zaznaczonymi miejscami na przelotki, komplet przelotek, kompletny gryf, a nawet szpulka nici i lakier do omotek. Nabywcy nie pozostaje nic innego jak tylko według instrukcji złożyć to wszystko do kupy. Można też kupić wszystkie te rzeczy oddzielnie i pokusić się o zbudowanie wędziska z większym wkładem własnej inwencji twórczej. Nawet niektórzy poważni rod builderzy tworzą swoje wędziska korzystając z takich właśnie gotowych elementów. Ich wyroby są oczywiście o niebo lepiej wykonane od wędzisk każdej dobrej firmy, ale poza tym, właściwie niewiele się różnią... Jest to na pewno rod building, ale czy zawsze ART...? Nie moja sprawą to oceniać. De gustibus non disputandum est – jak mawiali nasi mądrzy przodkowie. Ocenę pozostawiam każdemu, kto ma ochotę na piękną, jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną muchówkę-marzenie.
Tags: techniki łowienia