• 1
  • 2
  • 3

Wielkie ryby Wielkich Jezior cz. I

 

Wodospad Niagara nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia: Dużo wody przelewającej się przez mocno zindustrializowany krajobraz. Zamiast potęgi i piękna natury czułem się jakbym był na szkolnej wycieczce w elektrowni wodnej. Szybko wskoczyłem w samochód, by już po godzinie brodzić w nurtach jednej z moich ulubionych rzek.

NOWY JORK


Nowy Jork nie kojarzy się na ogół Polakom z muszkarstwem. W powszechnej świadomości to tylko miasto z zatłoczonymi ulicami dzielnicy Manhattan. Ale Nowy Jork to również nazwa stanu niewiele mniejszego od Polski ze stolicą –Amerykanie też lubią komplikować sprawy - w Albany. Tak, więc mówiąc Nowy Jork będę miał na myśli stan rozciągający się od wielce ciekawych z wędkarskiego punktu widzenia atlantyckich plaż Wschodniego Wybrzeża, poprzez Góry Catskill – kolebkę amerykańskiego muszkarstwa, następnie góry i Park Stanowy Adirondack z bardzo interesującymi okolicami miasteczka Lake Placid goszczącego w swojej historii dwie zimowe olimpiady, aż po północną granicę z Kanadą, opierającą się na Rzece Św. Wawrzyńca oraz wybrzeżu Jeziora Ontario i Erie ze słynnym wodospadem Niagara. Od kilkunastu lat mieszkam tu i dlatego postanowiłem przedstawić rewelacyjne dla każdego muszkarza dopływy Wielkich Jezior.

mg08 01

Nie bez kozery Wielkie Jeziora mają w swojej nazwie przydomek „wielkie”. Jeziora: Superior, Huron, Michigan, Ontario i Erie to prawie 20 tysięcy kilometrów wybrzeża, czyli połowa długości równika. To także największy rezerwuar słodkiej wody na świecie. Już z tych powodów należy im się specjalna troska, chociaż i tu popełniono wiele gospodarczych błędów, których skutki trwają do dziś.

Już w XIX wieku wyłowiono prawie zupełnie populacje łososia atlantyckiego - Salmo salar, a budowa ogromnej elektrowni na Rzece Św. Wawrzyńca praktycznie postawiła kropkę nad „i” wędrującym niedobitkom tej najszlachetniejszej ze szlachetnych ryb. Połowa wieku XX to inwazja obrzydliwych, pasożytniczych lamprejów, z którą na szczęście biolodzy dają sobie jakoś radę. W ostatnich latach nastąpiła kolejna inwazja, a dokonał jej przywieziony na burtach oceanicznych statków ślimak.

Pomimo mniejszych lub większych kataklizmów, wędkarze, ekologowie i niektórzy politycy, zarówno po amerykańskiej jak i kanadyjskiej stronie, zdają sobie sprawę z unikatowej wartości tego miejsca i robią wiele, by renaturyzować zlewisko Wielkich Jezior. Cichym, powoli wprowadzanym w życie marzeniem jest przywrócenie naturalnej populacji Salmo salar i doprowadzenie do sytuacji, w której częścią przywróconej równowagi ekosystemu ponownie będą naturalnie reprodukowane populacje szlachetnych ryb.

ŁACINA NA CO DZIEŃ


Zanim przyjrzymy się metodom połowu ryb w dopływach Wielkich Jeziorach, spójrzmy na naszych bohaterów, czyli ryby. Wymaga to kilka słów wstępu na temat gatunkowego nazewnictwa.
Niestety wiele nazw gatunków opisywanych poniżej ryb szlachetnych nie posiada odpowiedników w języku polskim (coho, pinky, chinook...). Również Amerykanie używają czasem różnych regionalnych nazw. Dlatego aby uniknąć nieporozumień postanowiłem przy każdym opisywanym gatunku przedstawić zaktualizowaną, nazwę łacińską.

W 1989 roku, American Fishing Society zaszokował amerykańskich wędkarzy zmieniając nazwy wielu ryb. Po skomplikowanych i długotrwałych badaniach genetycznych i porównawczych (w tym znalezisk archeologicznych szczątków ryb!), okazało się, że na drodze ewolucji nastąpił rozłam w linii rozwojowej łososiowatych Ameryki Północnej. Spójną do tej pory rodzinę łososiowatych - Salmonidae podzielono na dwie zasadnicze rodzaje.

Łososiowate Pacyfiku – nowa nazwa Oncorhynchus. Do tej grupy zaliczony został:
- łosoś chinook (Chinook salmon) – Oncorhynchus tschawytscha
- łosoś coho (Coho salmon) – Oncorhynchus kisuttch
- łosoś pink (Pink salmon) – Oncorhynchus gorbuscha
- łosoś chum (Chum salmon) – Oncorhynchus keta
- łosoś sockeye (Sockeye salmon) – Oncorhynchus nerka
(Warto zapamiętać, wszystkie te ryby umierają po odbyciu tarła.)

mg08 06
- pstrąg tęczowy i stalogłowy (Rainbow/Steelhead) – Oncorhynchus mykkis i jego lokalne odmiany
- pstrągi: gila i apache – Oncorhynchus gilea
- meksykański pstrąg złoty (Mexican golden trout) – Oncorhynchus chrysogaster

Łososiowate Atlantyku – dotychczasowa nazwa Salmo reprezentowana przez gatunki:
- łosoś atlantycki - Salmo salar
- pstrąg (troć) potokowy – Salmo trutta i lokalne odmiany

W tym artykule postanowiłem posłużyć się tą najnowszą systematyką i dwuczłonowym nazewnictwem gatunkowym. By uniknąć chaosu nie będę zagłębiać się w bardziej skomplikowane zagadnienia, w tym rozróżnianie często endemicznych form i podgatunków. Dość powiedzieć, że naliczyłem z grubsza 37 gatunków i form ryb łososiowatych żyjących w wodach Ameryki Północnej. Gdyby to nazewnictwo okazało się jednak zbyt skomplikowane to na pocieszenie (?) powiem, iż właśnie dokonuje się rewolucja w nazewnictwie gatunkowym świata owadów i muszkarskim entomologom należy tylko współczuć.
W pierwszej części artykułu zaprezentuję trzy imigranckie - sztucznie wprowadzone do Jezior, gatunki.

 

STALOGŁOWY
Oncorhynchus mykiss

mg08 02Steelhead to tęczak. Kropka. I vice versa. Kropka.
Na kontynencie amerykańskim naturalnym zasięgiem występowania tej ryby, zresztą podobnie jak innych pacyficznych ryb szlachetnych, jest wybrzeże Pacyfiku, od Południowej Kalifornii po Morze Beringa. Zarybieniowy zasięg tej ryby jest oczywiście znacznie większy i obejmuje prawie wszystkie pstrągowe rejony Ziemi.
Na kontynencie amerykańskim, stalogłowy może przekraczać długość jednego metra i osiągnąć masę ponad dwudziestu kilogramów. Tak fantastycznymi przyrostami charakteryzują się ryby migrujące czasowo do oceanu. Trzeba tutaj nadmienić, iż nie wszystkie Oncorhynchus mykiss mające dostęp do mórz decydują się na tę wędrówkę, co pozostaje wielką zagadka dla wędkarzy i ichtiologów. Na przykład do Nowej Zelandii sprowadzono z rzek wybrzeża Kalifornii ikrę Oncorhynchus mykkis nie mającego tendencji do morskich wędrówek. Dlatego, mimo, że nowozelandzki tęczak ma fantastyczne, potencjalne warunki do morskich wędrówek, prowadzi on wyłącznie osiadły tryb życia w rzekach.

W Stanach morskie tęczaki, które zdecydują się na migrację, już po kilku latach pobytu w słonej wodzie, wypasione, dojrzałe płciowo i w srebrzystych, metalicznych kolorach (steelhead znaczy stalowogłowy) powracają do swych macierzystych rzek. Dla wędkarzy istotne jest to, że jedynym czynnikiem determinującym nazywanie jednych ryb tęczakami (rainbow trout), a innych pstrągami stalogłowymi (steelhead) jest wielkość ryb i przypuszczenie, iż te drugie przebywały jakiś czas w słonej wodzie. Aby uniknąć regulaminowych zawiłości związanych między innymi z dużymi lokalnymi różnicami w kolorystyce, niektóre stany, np. Kalifornia, przyjmują założenie, iż każdy tęczak powyżej długości 40 cm, żyjący w rzekach z dostępem do Oceanu jest steelheadem i basta. Tak więc muszkarze mówiąc o połowie steelheada mają na myśli raczej szkołę i filozofię łowienia tej zmieniającej w morskiej wodzie swoje zwyczaje ryby. Po prostu łowi się ją trochę inaczej niż „zwykłego” tęczaka, a i siła tej prawie przecież morskiej ryby jest nieporównywalna. Dlatego jeśli używam słowa stalogłowy lub steelhead mam na myśli wędrowną formę dorodnego tęczaka.

Pierwszych, udanych eksperymentów z introdukcją pacyficznych łososiowatych do Wielkich Jezior dokonano jeszcze w latach osiemdziesiątych XIX wieku, sprowadzając z Kalifornii, konkretnie z rzeki McCloud, ikrę steelheada. Po McCloud przyszła kolej na ikrę z innych kalifornijskich rzek - Sacramento i Klamath. Ikra rozwijała się w ośrodku zarybieniowym Caledonia, który jeszcze w XIX wieku zasilił Jezioro Ontario 9 milionami sztuk narybku. Te pierwsze eksperymenty były na tyle udane, że w latach trzydziestych, a później siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku introdukcja stalogłowego ruszyła pełną parą. Ponieważ nie ograniczono się już jedynie do materiału zarybieniowego z kilku kalifornijskich rzek, mamy dziś w Wielkich Jeziorach, co najmniej kilka podgatunków bądź odmian tej ryby. Każda z nich ma trochę inne upodobania, co ma swoje wędkarskie implikacje.

Dziś nie trzeba już sprowadzać ikry z Zachodniego Wybrzeża. Lokalne ośrodki zarybieniowe każdego roku pozyskują ikrę z zaaklimatyzowanej w Jeziorach ryby, a co nawet ważniejsze, wiele rzek stwarza dogodne warunki do reprodukcji i można już emocjonować się połowem ryby pochodzącej z naturalnego tarła. Ponad sto lat doświadczeń, badań i analiz zaowocowało znakomitą populacją dzikiego, oraz ciągle jeszcze pochodzącego w większości z zarybień steelheada.

Do tarła stalogłowy przystępuje wiosną, co w klimacie Wielkich Jezior oznacza mniej więcej kwiecień. Jednak wędrówka tarłowa z jezior do rzek zaczyna się już jesienią, a nawet latem, o czym jeszcze za chwilę. Generalnie można powiedzieć, że ciąg tarłowy steelheada zaczyna się podczas pierwszych wrześniowych ochłodzeń, po pierwszych ulewnych deszczach, ponieważ podwyższony poziom rzek wyraźnie stymuluje ryby do podjęcia wędrówki w górę rzek. Apogeum jesiennego ciągu następuje w październiku i listopadzie, zwalniając w drugiej połowie grudnia. Świeżo wstępujące ryby mają przepiękne, jasnosrebrzyste kolory, ale wraz z czasem spędzonym w rzece spektrum barw przesuwa się w stronę ciemniejszych, bardziej stonowanych kolorów, prawie czerni.

W marcu i kwietniu następuje drugi ciąg tarłowy – tzw. wiosenny. Z tajemniczych dla nas przyczyn niektóre osobniki tego gatunku decydują się na wędrówkę tarłową jesienią, zimując w spokojniejszych i głębszych korytach rzek, inne wędrują na tarło dopiero wczesną wiosną zimując w jeziorze. Nadto każda z rzek ma swój specyficzny indywidualny kalendarz i w jednych rzekach, główny ciąg ryby przypada na wiosnę, a w innych na jesień. Ciekawe, że są to niekiedy sąsiadujące ze sobą, niemalże identyczne, rzeki!

Na osobną wzmiankę zasługuje jaszcze jedna forma stalogłowego – Skamania. Nazwa pochodzi od nazwy rzeki położonej w stanie Waszyngton, skąd w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku sprowadzono pierwsze transporty ikry. Charakterystyczną cechą odmiany Skamania jest to, iż ryba ta wchodzi do rzek już w lipcu i sierpniu, czasem w czerwcu! Jeśli dodam jeszcze, że Skamania ma opinie najwaleczniejszego steelheada jasne się staje, dlaczego na dźwięk słowa „Skamania”, amerykańskim steelheadowcom skacze poziom adrenaliny. Wizja połowu tej fantastycznej ryby, w czasie kiedy brodzi się po rzece w krótkich spodenkach jest nader kusząca. Skamania-mania, jak mówią Amerykanie!
Dziś eksperymenty ze Skamanią są już w bardzo zaawansowanym stadium (przodują stany Indiana i Michigan nad Jeziorem Michigan) i powoli można już mówić o letnich steelheadowych łowiskach.

W przeciwieństwie do pacyficznych łososi (chinook, coho i pinky) pstrąg stalogłowy żeruje podczas tarłowej wędrówki, co ma dla muszkarzy oczywiście kolosalne znaczenie i jest jedną z przyczyn fenomenu połowu tej sportowej ryby.

 

CHINOOK
Oncorhynchus tshawytscha

Drugim, nierodowitym gatunkiem ryb łososiowatych introdukowanym do Wielkich Jezior jest łosoś pacyficzny – chinook (czytaj: czinuk). Chinook jest największym łososiem na świecie i każdego roku w dopływach Jezior poławia się ryby sięgające masy 20 kilogramów (a może przekroczyć 50 kilogramów!!!). Pewnie ze względu na swoje rozmiary oraz wielkie, mityczne znaczenie tej ryby dla Indian Pacyfiku, chinook zwany jest tu “king salmon”, czyli dosłownie „łosoś królewski”. Często wynika z tego wiele nieporozumień, ponieważ oczywiście łososiem królewskim nazywany jest w Europie Salmo salar, „nasz zwykły” łosoś atlantycki, a nie Oncorhynchus tshawytscha.

mg08 04Żyjący na granicy dwóch językowych światów autor, prywatnie palmę pierwszeństwa w królewskim nazewnictwie oddaje atlantyckiemu Salmo salar, stąd dla potrzeb tego artykułu opisując gatunek Oncorhynchus tshawytscha używać będziemy angielskiej nazwy chinook. Zdecydowałem się na równoległe podawanie nazw łacińskich, aby przynajmniej część, co dociekliwszych czytelników miało jakieś odniesienie do światowej literatury, lokalne nazewnictwo często prowadzi do niepotrzebnych nieporozumień. O „królewskości” („king”=”król”) chinooka należy jednak pamiętać czytając amerykańska literaturę lub wybierając się na ryby do Stanów lub Kanady.

Pierwszych intensywnych zarybień chinookiem dokonano w latach sześćdziesiątych XX wieku. Obfitość pożywienia, oraz dobre warunki rozwoju sprawiły, że chinook doskonale się tu zaaklimatyzował osiągając fenomenalne przyrosty. Również produkcja narybku i pozyskiwanie ikry nie stanowi już wielkich problemów, dlatego ryba ta rozprzestrzeniła się w zawrotnym tempie.

Istnieje niestety jeszcze druga, smutniejsza strona medalu związana z populacją chinooka. Mianowicie w bardzo krótkim czasie zdano sobie sprawę z turystyczno-wędkarskiej wartości tej ryby i nad wieloma rzekami dosłownie powstały zagłębia pozyskiwania chinooka. Wychodząc z błędnych i głupich założeń, iż: 1. chinook podczas wędrówki na tarło przestaje żerować; 2. przeżywalność ikry w rzekach jest znikoma i 3. po tarle chinooki i tak zdychają, zezwolono na...stosowanie szarpaka w połowie (???) tej ryby. Po kilkunastu latach tej głupoty, nowojorski Urząd Ochrony Środowiska (DEC) wycofał się z tego stanowiska i w końcu zabronił łowić (???) na szarpaka. Niestety było już za późno i opinia o chamstwie, oblanych ołowiem kotwiczkach nr 5/0, krzyżujących się w tłoku i bałaganie żyłkach, wreszcie pijanym towarzystwie poszła w świat. Z przykrością muszę powiedzieć, że gdy na początku lat dziewięćdziesiątych przyjechałem do Nowego Jorku to w polonijnym, wędkarskim światku chinookowy szarpak był synonimem połowu ryb łososiowatych na wędkę w USA.

Na szczęście czasy się zmieniają, chociaż okropna opinia wlecze się za Nowym Jorkiem jak krwiożerczy lamprej przyssany do łososia. Z czasów mięsiarsko-turystycznego boomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w wielu miejscowościach pozostały stojące na każdym rogu wędzarnie oraz....całkiem niezła, niedroga baza noclegowa i sporo wędkarskich sklepów coraz częściej nastawionych wyłącznie na muszkarską klientelę.

Poza chinookiem w Jeziorach żyją jeszcze dwa inne gatunki łososia pacyficznego: coho (Oncorhynchus kisuttch) i pink (różowy) salmon (Oncorhynchus gorbuscha) zwany również potocznie pinky lub humpy –„garbus” (hump =garb) ze względu na charakterystyczny garb wykształcony w okresie tarła. Z wędkarskiego punktu widzenia oba te gatunki nie mają wielkiego znaczenia. Pink (humpy) jest bardzo rzadko spotykaną i niewielką rybką, sporadycznie przekraczającą dwa kilogramy. Coho, choć dorasta często do pięciu kilogramów i rozpowszechniony jest znacznie bardziej niż pinky, spędza w rzekach często tylko kilka dni podczas tarła i łowiony jest raczej przypadkiem podczas połowu chinooka lub stalogłowego. Nawiasem mówiąc coho wygląda prawie identycznie jak mniejsze osobniki chinooka i jedynie analiza koloru wnętrza paszczy ryby może upewnić nas o przynależności gatunkowej ryby.
Ani pinky ani coho ze względu na swoją efemeryczność i niewielki rozmiary nie zainspirowały wędkarzy do wytworzenia osobnej szkoły połowu tych ryb. Należy je traktować jako urozmaicające połów i poszukiwania olbrzymów przyłowy.

 

PSTRĄG POTOKOWY
Salmo trutta

Jeśli miałbym wymienić trzy najlepsze łowiska rekordowej wielkości potokowców na świecie, wymieniłbym Ziemię Ognistą (Tierra del Fuego) w Ameryce Południowej, Nową Zelandię oraz nowojorskie dopływy Jeziora Ontario. Kto wie czy Nowy Jork nie znalazłby się jeszcze przed Nowa Zelandią?...

mg08 03Potokowca, alias troci nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Ryba ta znana jest europejskim wędkarzom od pokoleń. Nie jest to jednak gatunek rodzimy dla żadnej z Ameryk, gdzie pierwszych zarybień potokowcem dokonano dopiero pod koniec XIX wieku – mniej więcej w tym samym czasie w USA jak i w Chile i Argentynie. Potokowiec zdecydowanie upodobał sobie te gościnne występy i w niczym nie ustępuje swoim europejskim przodkom. Można przy tej okazji wspomnieć, że właśnie, że względu na pochodzenie pierwszego materiału zarybieniowego w Ameryce, pstrąg potokowy obok oficjalnej angielskiej nazwy, brown trout - dosłownie pstrąg brązowy, zwany jest również jako German trout - pstrąg niemiecki.

W zlewisku Wielkich Jezior żyją dwie formy tego gatunku: jeziorowa odbywająca wędrówkę tarłową do rzek (Salmo trutta lavenesis, czyli w przybliżeniu odpowiednik naszej troci) i zwyczajna forma rzeczna (Salmo trutta fario). Amerykańscy wędkarze oraz regulaminy połowu ryb nie robią żadnych rozróżnień pomiędzy tymi formami i obie opisywane są po prostu jako brown trout – potokowiec. Ze względu na rozmiar, nomen omen, Wielkich Jezior oraz rozmiary i tryb życia mieszkającego tam potokowca/troci, ryba ta przypomina raczej potokowca morskiego (Salmo trutta-trutta) niż kropkowane dłoniaki z górskich potoków. Trzeba tutaj nadmienić, że różnice w łacińskim nazewnictwie potokowca/troci wynikają raczej z lokalnych upodobań tej ryby oraz historycznego pochodzenia ikry lub narybku, a nie odmiennych cech genetycznych. Dlatego znowu najbezpieczniej posługiwać się nazwa dwuczłonową, Salmo trutta.

W opisywaniu jeziorowych odmian pstrąga Salmo trutta celowo używam słowa „troć” i „potokowiec”, ponieważ w jeziorach żyje tu jeszcze zupełnie inny gatunek ryby, należący do rodziny paliowatych acz zwany „lake trout”, co dosłownie znaczy właśnie „ pstrąg jeziorowy”. Mowa o tym będzie w drugiej części tego artykułu poświęconej rodowitym gatunkom ryb szlachetnych.

Nowojorczycy są chyba wielkimi szczęściarzami, ponieważ duże trocie (pstrągi) upodobały sobie bardzo nowojorskie wybrzeże Jeziora Ontario i regularnie łowi się tu ryby mierzone w funtach, a nie w calach. Łowienie na muchę sztuk kilkukilogramowych jest raczej normą niż wyjątkiem.


UWAGI KOŃCOWE


Jak już wspomniałem ani pstrąg stalogłowy, ani chinook, coho i pink, nie są dla Wielkich Jezior rodzimymi gatunkami ryb. Naturalnym zasięgiem występowania obu tych gatunków jest wybrzeże Pacyfiku, od Kalifornii po Alaskę i są to w naturze gatunki dwuśrodowiskowe (ang. androumus). Dwuśrodowiskowość – jak sama nazwa wskazuje- oznacza okresowy rozwój ryb w zarówno słonej jak i słodkiej wodzie. Takim przykładem jest oczywiście pomorska troć oraz niedobitki naszego łososia królewskiego - Salmo salar.

Gatunki dwuśrodowiskowe większość czasu spędzają w oceanach (morzach), by okresowo wchodzić do rzek na tarło. Nie jest do końca jasne, dlaczego ryby te wchodzą dokładnie do tych samych rzek, w których się urodziły, ale przypuszcza się, że dominującym czynnikiem w ich rozrodczych wędrówkach jest zmysł węchu. Oczywiście Wielkie Jeziora to słodka, pitna woda, skąd, zatem dwuśrodowiskowe gatunki ryb? Okazało się, że ryby mają fantastyczne mechanizmy przystosowawcze i chociaż skład chemiczny wód jezior jest zupełnie inny od wody Pacyfiku, wielkość Jezior i obfitość pokarmu sprawiły, że dwuśrodowiskowe gatunki zaadoptowały się tu znakomicie traktując jeziora jak zastępczą, acz kochającą matkę.

Ciekawa jest również ingerencja człowieka w kierunki wędrówek rozrodczych ryby.
Okazało się, że wpuszczając narybek steelheada lub łososia do poszczególnych rzek dokonuje się swoistego „genetycznego stemplowania” młodych organizmów, które później wstępują na tarło na ogół do rzek, do których zostały w młodości wpuszczone. W tym momencie nasuwa się refleksja na temat granicy ingerencji człowieka w naturę, ale pozostawmy tę dyskusję na inny czas.

Kolejną ogólną cechą ryb dwuśrodowiskowych jest ich większa masa w porównaniu z ich rzecznymi, nie wędrownymi kuzynami, co wiąże się oczywiście z rodzajem i obfitością pokarmu w morzach i jeziorach - głównie narybku i krewetek. Ciekawy jest również fakt zaobserwowany już w jeziorach Szkocji oraz dopływach Patagonii, że wędrowna forma pstrąga (troci) potokowego do 4 –6 roku życia rozwija się w normalnym dla pstrągów tempie, by po tym okresie gwałtownie przyspieszyć przy okazji wędrując do oceanu lub schodząc na większe głębokości jezior. Ten fenomen ma również swoje częściowe odbicie w populacji zwykłego pstrąga rzecznego, gdzie w głębszych dołach można spotkać pojedyncze osobniki wyraźnie przewyższające swoimi rozmiarami swoich sąsiadów z płycizn. Swego rodzaju „emigracja wewnętrzna” na głęboką wodę.

Warto jeszcze wspomnieć, że chociaż w Wielkich Jeziorach nie żyją żadne gatunki dużych krewetek to dość skutecznie łowi się tam na duże, kolorowe muchy typu spey imitującej słonowodne krewetki... Myślę, że jest to ciekawy przyczynek do wszystkich teorii żerowania i muszkarskiego imitowania (???) pokarmu. Być czeka nas odkrycie, tajnego genetycznego kodu reakcji ryby na kształt, kolor i ruch naturalnej bądź sztucznej przynęty?

o mnie
Chociaż Maciek pierwszego pstrąga złowił w latach osiemdziesiątych w Dunajcu, dziś mieszka w Nowym Jorku i od kilkunastu lat penetruje głównie amerykańskie łowiska. W swoich poszukiwaniach próbuje pogodzić europejską tradycję z amerykańską progresywnością - co nie zawsze kończy się wędkarskimi sukcesami. Mimo, że lubi smakować ryby, z wypraw wędkarskich przywozi raczej fotografie, nowe kontakty i wspomnienia. Nad wodą nie toleruje śmieci i nieżyczliwości. Gustuje w mokrej muszce i czerwonych winach. Szczęśliwie żonaty z niezwykle tolerancyjną wobec muszkarskiej pasji kobietą. Oprócz żony ma dwa koty, które niezmiennie “porządkują” materiały do robienia sztucznych muszek.
Inne artykuły autora