• 1
  • 2
  • 3

Przywrócenie ciągłości biologicznej rzek

Fragmentacja sztuczna rzeki – to efekt wynikły z podziału rzeki na fragmenty przez bariery m.in. zapory, jazy, progi, czy stopnie wodne, utrudniające przemieszczanie się gatunków. Jest to ewidentne zaburzenie ciągłości podłużnej rzeki – jedno z największych zagrożeń dla bioróżnorodności w rzekach, prowadzące do wymierania organizmów wodnych. Oprócz bezpośredniego wpływu na migrację organizmów, fragmentacja zmienia rozkład siedlisk oraz ich pojemność ekologiczną.

Sztuczne bariery zatrzymują transport rumowiska, zmieniając skład osadów rzecznych oraz naturalną erozję rzeki. Bariery mają również wpływ na poziom wód podziemnych w dolinie rzeki. Dodatkowo, działanie niektórych barier wywołuje cykliczne wahania wody, a okresowe konserwacje budowli wodnych doprowadzają do spuszczania w dół rzeki olbrzymich ilości namułów. Zabudowa hydrotechniczna degraduje więc ekosystem rzeki, zaburzając ciągłość geomorfologiczną i biologiczną, niszcząc i przekształcając siedliska wodne oraz strukturę zespołów roślin i zwierząt. Wpływa na procesy fizykochemiczne i biologiczne, obniżając nie tylko walory przyrodnicze, ale także użytkowe wód. Przy tym, budowa przepławek tylko częściowo rekompensuje szkody spowodowane przegrodzeniem rzeki.

Ogromne szkody w środowisku wodnym rzek spowodowały i nadal powodują, także Małe Elektrownie Wodne (MEW). Oto, co na ten temat uważa prof. dr hab. Robert Czerniawski (prezentowane stanowisko w trakcie Premiery raportu UN Global Compact Network Poland “Małe elektrownie wodne w Polsce” w dniu 15 marca 2022 r.):

Według mnie MEWy (Małe Elektrownie Wodne) to najmniej proekologiczne źródła energii odnawialnej, bo zmieniają cały ekosystem rzeczny. Z całą odpowiedzialnością i wiedzą opartą na wynikach naukowych odpowiadam na przekonania moich współdyskutantów (z całym szacunkiem): MEW nie poprawiają retencji wody, nie niwelują efektów suszy, nie poprawiają bioróżnorodności, nie natleniają wody w rzece, nie poprawiają jakości wody, nie są czysto emisyjne, nie stanowią źródła energii zielonej, przepławki nie są na tyle wystarczalne aby poprawić stan populacji migrujących organizmów, kompensacja w postaci zarybień nie wzbogaca bioróżnorodności (wręcz przeciwnie), zbiorniki zaporowe nie poprawiają stanu wód gruntowych. To podstawy. Argumentem jest nawet fakt, ze kiedyś MEWy istniały i przyroda sobie radziła. Przydałoby się tutaj wytłumaczyć pojęcie odporności ekologicznej środowiska. Właśnie te stare zapory i elektrownie doprowadziły do takiego stanu jaki mamy dzisiaj. W pewnym momencie pojawia się mniej więcej twierdzenie, ze MEWy są budowane zgodnie z procedurami i wymaganiami RDW, więc są dobre. Papier swoje, natura swoje… Znam wiele MEWów, które prawie całą objętość wody rzeki, podczas niżówek, wykorzystują na swoje potrzeby, a były niby dobrze zaprojektowane, zgodnie z przepisami… Modernizujmy te MEWy, piętrzenia, które już są, ale nie manipulujmy postprawdami, bo jeszcze kto uwierzy…

Działalność MEW negatywnie wpływa na ichtiofaunę oraz roślinność ziemno-wodną na przestrzeni wielu kilometrów. Opracowane kilkadziesiąt lat temu projekty regulacji rzek są często adoptowane i kierowane do wykonawstwa, chociaż ujemne skutki takiej działalności widać już w całej Polsce. To melioranci pozostawiają za sobą pozbawione retencyjnych właściwości tereny, poprzecinane wyprostowanymi i pozbawionymi zadrzewień rzekami, w których płynie coraz mniej wody. Melioracyjne lobby przyczyniło się do tego, że Polska należy do najuboższych w wodę państw w Europie (Woźniak l., Melioracje a widmo suszy w Polsce, Aura, Rzeszów 1991). Lobby melioracyjno-hydrotechniczne kosztem degradacji środowiska, chce pieniędzy i przerobów. Powodzie, głównie w rejonach podgórskich, to właśnie przykład bezmyślnej regulacji oraz betonowania cieków. Robione jest w imię obłudnej obietnicy rozwoju gospodarczego i lepszej ochrony przeciwpowodziowej, a tak naprawdę, są to działania w interesie wąskiej grupy zawodowej. W rzeczywistości te działania doprowadzają do większych powodzi, suszy, konfliktów społecznych oraz niszczenia cennych siedlisk, w tym wód Krainy P&L. W obliczu wątpliwych korzyści płynących z budowy i utrzymania kolejnych zbiorników retencyjnych, które nie spełniają oczekiwanych celów ograniczania skutków susz – środki przeznaczone na ich budowę, późniejszą eksploatację i konserwację, stają się tylko sprytną konsumpcją tych środków.

Teraz, kiedy widać gołym okiem skutki nieprzemyślanych, wieloletnich zabiegów hydrotechnicznych – podnosi się larum, za którym stoją te same środowiska decydentów, projektantów, nadzoru oraz wykonawców, którzy od dziesiątek lat nawoływali do powiększania areału rolnego oraz ochronienia człowieka przed rzeką, wyłącznie metodami opisanymi powyżej. W mediach słyszy się o wieloletnich zaniedbaniach w dziedzinie regulacji rzek, budowy małych i średnich zbiorników wodnych i lokalizacji MEW. Wiadomo, że nadal mamy do czynienia z grupami interesów, które przygotowują dla siebie dalszy front robót. A, że mają olbrzymią siłę przebicia, zarówno we władzach lokalnych jak i centralnych, należy spodziewać się najgorszego dla naszych ukochanych potoków i rzeczek, i tak ledwie już płynących.  Zmniejszenie ilości wody pitnej dostępnej dla ludzi i zwierząt, gorsze plonowanie roślin z powodu deficytu wody, przy jednoczesnych powodziach – według lobby hydrotechniczno-melioracyjnego, mają być skutkiem wyłącznie anomalii pogodowych. Nadal wmawia się społeczeństwu, że elementem prawidłowej gospodarki wodnej, musi być działanie w zakresie retencji podstawowej, co w konsekwencji doprowadzi do poprawy walorów przyrodniczych środowiska naturalnego (To chyba jakaś kpina!). Jeżeli dojdzie do dalszego realizowania elementów retencji podstawowej, a nie do pożądanej retencji szczegółowej, to wówczas niechybnie dojdzie do katastrofy ekologicznej na skalę krajową.. Dodatkowo planowana zabudowa poprzeczna cieków podstawowych, naruszy ciągłość biologiczną, zwiększy parowanie z powierzchni powstałych zbiorników i spowoduje migrację pionową wody, zwiększy zamulenie oraz podniesie temperaturę wody poniżej spiętrzeń, a to w konsekwencji zdegraduje charakter nielicznych już odcinków cieków podgórskich i górskich. W głównej mierze prace techniczne powinny być realizowane poprzez działania szczegółowe, do jakich zaliczamy retencjonowanie wód powierzchniowych w małych zbiornikach wodnych opartych na odpływach z systemów drenarskich i sieciach rowów; „oczkach” wodnych tworzonych na ciekach szczegółowych i kanałach; zalewaniu nieużytków rolnych; czy spiętrzaniu wypranych jezior przepływowych Z uwagi na to, że naturalne zasoby wodne powstają na obszarach zalesionych w wyniku zatrzymywania opadów atmosferycznych i później powolnego ich oddawania przez systemy korzeniowe drzew –  nasadzenia powinny objąć zlewnię, głównie w pasach przyrzecznych.

Obecnie inicjatywa europejska skupia się na usuwaniu sztucznych barier w celu przywrócenia bioróżnorodności środowiska rzeki. Niestety, ale w Polsce „MasterPlany”, wbrew swojej nazwie, nie są dobrze uzasadnionymi, logicznymi planami, czego oczekuje Komisja Europejska, lecz są nie zsynchronizowaną listą oczekiwań różnych środowisk, głównie reprezentujących lobby hydrotechniczno-melioracyjne. Media i opinię publiczną zdominowało wiele stereotypów utrzymywanych przez to lobby, np. o konieczności prostowania rzek, czy oczyszczania i odmulania ich koryt. Społeczeństwo nie jest wystarczająco świadome, aby zadbać razem o dobro wspólne, oprzeć się utowarowieniu i prywatyzacji, silnie promowanym przez produktywistyczną ideologię neoliberalną. (Gawlik R., Sufin-Jacquemart E., Zielone Wiadomości, nr 26, 2016).

o mnie
Inne artykuły autora